Festiwalowy kanał czyli „Strange Is This World”

Jeśli jest druga połowa czerwca i rusza Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu, to oznacza, że lato (a co za tym idzie  i wakacje) są już tuż tuż. Kilka dni później  moja synowa, Ewelina, spytała mnie, czy oglądałem w telewizji ów festiwal i czy mi się podobało? Na pierwszą część pytania odpowiedziałem, że tak, oglądałem. Na drugą zaś odparłem jakimś ogólnikiem typu: „I tak. I nie”, gdyż nie mogłem udzielić wtedy jednoznacznej odpowiedzi. Bo tak po prawdzie, to nie wiem, czy było to święto polskiej muzyki rozrywkowej za jaką zawsze od wielu, wielu lat uważało się ten festiwal, czy też był to po prostu kolejny program rozrywkowy wyprodukowany przez Telewizję Polską. Od kilku ostatnich lat odnoszę takie wrażenie, że formuła tego festiwalu weszła w kanał z którego nie potrafi w żaden sposób się wydostać. Po raz kolejny pod rząd jesteśmy karmieni wspomnieniami muzycznymi (czyt. piosenkami) sprzed  lat w wykonaniu znanych, ale wciąż tych samych opatrzonych niemal do znudzenia artystów, lub też w wykonaniu amatorów o poziomie których szybko należałoby zapomnieć (koncert „Debiuty” z piosenkami Skaldów). Nie bardzo też rozumiem, dlaczego Telewizja uparła się, by koncerty zapowiadane były przez kabareciarzy, których oglądamy niemal na co dzień, a nie przez konferansjerów, jak to było w zwyczaju od zarania tego Festiwalu? Poziom tych zapowiedzi w połączeniu z mini scenkami był naprawdę żenujący.

A przecież jeszcze kilka dekad temu na relację radiową, czy telewizyjną z Opola czekało się z niecierpliwością. To właśnie ta stolica polskiej piosenki odkrywała nam nowe głosy, nowe twarze, nowe zespoły. To Opole kreowało i wyznaczało kierunki artystyczne naszej rodzimej piosenki: folkowej, big bitowej, poezji śpiewanej. Pamiętam momenty takie jak ten, że gdy kończyła się transmisja telewizyjna szybko przełączaliśmy się na odbiorniki radiowe i słuchaliśmy Opola do białego rana. I to w tych nocnych przekazach były słynne „Kabaretony” podczas których dostawało się ówczesnej władzy ludowej za wszystko o czym głośno  nie można było powiedzieć, a udawało się to zrobić w licznych kąśliwych jak żądła os skeczach. Tu też słuchaliśmy rockowych koncertów, a przecież ta muzyka  była jeszcze  symbolem „zgniłego zepsutego Zachodu”.

Po tegorocznym Opolu naprawdę nie wiem w jakiej kondycji jest polska piosenka rozrywkowa. Gdzie i w jakim kierunku podąża. I nie wiedzą chyba tego również sami organizatorzy wpuszczeni w ślepy kanał, z którego jak już wyżej wspomniałem sami nie nie widzą wyjścia. Tak więc Ewelinko, znasz już teraz  moją odpowiedź na postawione przez Ciebie pytanie.

Na osłodę, tuż potem, sięgnąłem sobie po płytę wykonawcy, który zawsze będzie kojarzył mi się z opolskim Festiwalem. Przez lata swej kariery uwielbiany przez jednych, nienawidzony przez drugich. Artysta niepokorny, zawsze chodzący swoimi drogami. Bez wątpienia osobowość wybitna pod każdym względem. CZESŁAW NIEMEN. I jego płyta „Strange Is This World”.

Czesław Niemen - "Strange Is This World" (1972)
Czesław Niemen – „Strange Is This World” (1972)
Czesław Niemen - "Strange Is This World" -tył okładki
Czesław Niemen – „Strange Is This World” -tył okładki

Dlaczego akurat sięgnąłem po tę płytę? Może z przekory. Może z potrzeby posłuchania czegoś niekomercyjnego. A może dlatego, że po prostu dawno jej już nie słuchałem.

To była pierwsza z dwóch płyt nagrana dla amerykańskiej wytwórni CBS (europejski oddział Columbia Records). Zaśpiewana po angielsku i nagrana z „freejazzowym prorokiem” –   kontrabasistą Helmutem Nadolskim, oraz z Józefem Skrzekiem, Apostolisem Anthimosem i Jerzym Piotrowskim, a więc z muzykami, którzy wkrótce potem powołają do życia zespół SBB. Płyta nie jest łatwa w odbiorze. Powiem więcej – jest trudna nawet jak na dzisiejsze standardy, wymagająca dużego skupienia. To był początek najbardziej awangardowego okresu twórczości NIEMENA. Ten w pełni progresywny album zawierał cztery (w tym dwie dłuższe) kompozycje z  rozbudowaną wersją utworu „Dziwny jest ten świat„. Wersją mogącą szokować lub fascynować. „Starałem się wprowadzić coś nowego, oryginalnego do rocka” – komentował artysta to, co przytrafiło  mu się w tym okresie. I udało się. Albowiem album „Strange Is This World” to zapis niemalże rewolucji muzycznej. I kolejny dowód, że NIEMEN wspiął się na tej płycie na wyżyny zarezerwowane tylko dla najwybitniejszych Artystów. I z tych wyżyn nigdy już nie zszedł o czym wszyscy dobrze wiemy i pamiętamy.