FUNKADELIC na „Anioł Pański”

Kiedy w gronie znajomych rozmawiając o muzyce z moich ust padło słowo „funk” ich reakcja była, delikatnie mówiąc, dziwna. Uśmieszki, wydęte policzki, duże zdziwione oczy, a nawet odruchy wymiotne. Zdziwiło mnie to bardzo, bowiem uważam ich za ludzi bardzo otwartych na różne gatunki, kierunki i trendy muzyczne, do których ja sam się zaliczam. Może problem tkwi w tym, że jakby nie patrzeć w funku melodia jest na dalszym planie? Najważniejsze w nim jest wyeksponowany rytm. Jest to muzyka o zdecydowanie tanecznym charakterze (jakby nie patrzeć muzyka disco wywodzi się z muzyki funk). Partie solowe często wygrywają instrumenty dęte, podczas gdy gitara, czy organy skupiają się na rytmicznych zagrywkach. Zmiany akordów często ustępują miejsca ostinatowym, powtarzanym figurom basowym. Do tego dochodzi specyficzny sposób podawania rytmu (tzw. groove), czyli zamiast na drugi i czwarty, nacisk kładziemy na pierwszy dźwięk taktu. Proste..?! To właśnie nadaje kompozycjom ów taneczny puls. Podobnie jak disco, funk również jest stylem bardzo eklektycznym, który łączy w sobie elementy jazzu, bluesa, soulu i popu. Doskonałym tego przykładem był James Brown (tak bardzo uwielbiany swego czasu m.in. przez Czesława Niemena), który z takim właśnie eklektycznym tanecznym stylem wkroczył na scenę na początku lat 60-tych. Za nim poszli bardzo szybko inni wykonawcy. Wśród entuzjastów tej muzyki był też George Clinton.

Ten Afroamerykanin, urodzony 22 lipca 1941 roku już w wieku piętnastu lat założył swój zespół The Parliaments. Miała to być alternatywa dla niego i jego kumpli z podwórka. Zamiast wałęsać się po ulicach z kastetem na rękach, nożem w kieszeni, bić się z ulicznymi gangami i dokonywać rozbojów zaczęli muzykować. „Powiedziałem chłopakom Jak chcecie dobrze żyć na wolności i w spokoju doczekać starości rzućcie to w diabły i chodźcie ze mną. Zakładam zespół muzyczny. I tak to się zaczęło” – wspominał po latach wokalista. Nie wiadomo ilu z nich zostało ostatecznie w zespole na stałe, gdyż skład płynnie się zmieniał, grupa stopniowo ewoluowała, aż wreszcie w roku 1967 udało się im nagrać przebojowy singiel „I Wanna Testify”. Sukces singla spowodował, że The Parliaments zaczął jeździć w trasy z kilkuosobowym zespołem towarzyszącym. Wszystko zaczynało układać się wspaniale i po myśli jej lidera do czasu, gdy kilku kumpli Clintona wyłamało się oznajmiając, że odchodzą od niego zatrzymując nazwę zespołu. Wobec takiego obrotu sprawy, wokalista skupiając się na pozostałych muzykach towarzyszących The Parliaments utworzył z nich nowy zespół nazywając go FUNKADELIC. Nie odpuścił też banitom i w sądzie wygrał sprawę do prawa starej nazwy modyfikując ją nieznacznie na Parliament (bez „s” na końcu). W ten sposób George Clinton mógł tworzyć i koncertować pod obiema nazwami. Parliament grał muzykę pop, podczas gdy FUNKADELIC wykonywali zakręcony, surowy, hendrixowski gitarowy rock w połączeniu z psychodelią, blues rockiem i muzyką funk.

Debiutancki album zespołu zatytułowany po prostu „Funkadelic” ukazał się 24 lutego 1970 roku.

Funkadelic - "Funkadelic" (1970)
Funkadelic – „Funkadelic” (1970)

Pełno tu wspomnianych wcześniej hendrixowskich brzmień, transowych rytmów i okazjonalnych Hammondów. Kapitalna sekcja rytmiczna (mocny, wyrazisty bas plus perkusja), która stanie się znakiem firmowym grupy przez całą jej karierę. Jeden z ówczesnych amerykańskich recenzentów napisał” Po wysłuchaniu płyty odniosłem wrażenie iż FUNKADELIC tostwór poza ziemski. Nikt do tej pory tak nie grał”. To z tej płyty coverowane były m.in I Got A Think. You Got A Think” przez Beastie Boys w ich „Car Thief”, czy „Mommy, What’s  A Funkadelic?”cytowane w „By The Way” Red Hot Chilli Peppers.

Wydany latem tego samego roku drugi album „Free Your Mind…And Your Ass Will Fellow” (co za tytuł!) przynosi muzykę o mocno psychodelicznym rodowodzie.

Fukadelic - "Free You Mind...Your Ass Will Free" (1970)
Fukadelic – „Free You Mind… Your Ass Will Free” (1970)

Nic w tym dziwnego, skoro powstała ona pod wpływem zażytych w studio nagraniowym sporej ilości LSD. Dominują tu – jak przystało na płytę funkową – pulsujący rytm taneczny, do tego gitara elektryczna pełna sprzężeń i przybrudzonych brzmień („kosmiczny”, pełen przedziwnych dźwięków  wstęp do utworu tytułowego). Ale pełno  też jest tu solówek gitarowych wspaniałego Eddiego Hazela – dość nietypowych jak na funk, czy partii klawiszowych („I Wanna Know If It’s Good To You”). Z kolei „Friday Night August 14th” to numer ocierający się o hard rock w stylu The Stooges. Jeśli dodamy do tego klimaty w rodzaju obrazoburczych przeróbek pieśni religijnych w rodzaju „Psalm 23”, czy „Ojcze nasz” otrzymamy album z jednej strony bardzo zakręcony, z drugiej niezwykle wciągający.

Trzeci i tu nie ukrywam, że mój najbardziej ulubiony z całej trójki (nie tylko ze względu na utwór tytułowy) to album ” Maggot Brain” wydany 12 lipca 1971 .

Funkadelic - "Maggot Brain" (1971)
Funkadelic – „Maggot Brain” (1971)

Otwiera go tytułowa 10-cio minutowa instrumentalna kompozycja. Eddie Hazel potrafi grać tak cudownie, że właśnie ta kompozycja wybija się spośród dziesiątek tysięcy funk rockowych utworów! A może nie funk, a blues rockowych? Czy też raczej z kręgu rocka progresywnego..? Bo ciężko jest zidentyfikować gatunek tego nagrania. Zazwyczaj robi się to „z urzędu” skoro w nazwie grupy mamy człon funk. Ponoć podczas sesji nagraniowej Clinton szepnął na ucho EddiemuGraj tak, jakbyś dowiedział się w tym momencie, że twoja matka umarła. A potem, że jednak żyje” i dał mu pod język LSD. Eddie wziął do ręki swego Les Paula i jak natchniony zaczął grać. W pomieszczeniu studia zrobiło się cichutko jak makiem zasiał, zaś  osłupiali członkowie zespołu wpatrywali się w niego jak w obraz. Z reżyserki dochodził tylko szum pracujących magnetofonów. Tak oto powstało jedno z najbardziej niezwykłych nagrań w historii muzyki rockowej.

Utwór ten był wielokrotnie coverowany. Nawet Pearl Jam mieli go w repertuarze w czasie swych koncertów łącząc go z hendrixowskim „Little Wing”. Cudo! Amerykańska stacja radiowa na paśmie 100,7 przez dziewiętnaście lat(!) punktualnie o 13.30 w każdą niedzielę puszczała „Maggot Brain” (zamiast „Anioł Pański”) ku uciesze wszystkich radiosłuchaczy. Po krótkiej przerwie w 1995 r.   utwór powrócił na antenę radiową, tym razem w paśmie 98,5 i nadawany jest do dziś tuż przed północą w każdą sobotę! „Czarna” Ameryka wciąż kocha i uwielbia tę grupę.

Każda z omawianych tu płyt została wznowiona na CD, do których dołączono unikalne bonusy; na uwagę zasługują nagrania z nieosiągalnych już dziś singli i alternatywne, bardzo ciekawe miksy. W każdym pudełku  znajduje się booklet z krótką historią zespołu i prezentowanymi nagraniami.

Po wysłuchaniu muzyki FUNKADELIC u moich znajomych zniknęły uśmieszki, wydęte policzki, nie zauważyłem odruchów wymiotnych. Za to na odchodne było jedynie ni to pytanie, ni to stwierdzenie: „Ale do disco polo nas nie namówisz.?!” Spokojnie. W domu gram każdy rodzaj muzyki. Każdy oprócz rzecz jasna tej, o której wspomnieli moi przyjaciele. I tego się trzymam!