RARE BIRD „As Your Mind Flies By” (1970)

Paradoksem jest to, że grupa RARE BIRD w pewnych kręgach określana jest przymiotnikiem kultowa, z drugiej zaś strony to jeden z najbardziej niedocenionych  zespołów rocka progresywnego z początku lat 70-tych! Ich druga w dyskografii płyta „As Your Mind Flies By” jest jedną z najbardziej porywających płyt w historii rocka. W epoce zbierania przeze mnie winyli była jedną z tych, która spędzała mi sen z oczu, którą pragnąłem i koniecznie chciałem mieć w swej płytotece. Co tu dużo mówić – byłem w tym albumie po prostu zakochany! Graficznie dość ubogi. Z niebieskim tłem okładki, na której wyeksponowano nazwę grupy, a pod nią małym drukiem tytuł. Żadnego rysunku, grafiki, czy zdjęcia. Zupełny minimalizm. Zdobycie go w tamtym czasie w naszym kraju graniczyło z cudem. Na tzw. giełdach płytowych jeśli już się pokazał jakiś pojedynczy egzemplarz znikał w mig za bardzo duże pieniądze. „Rzadki ptak(rare bird) był więc absolutnym rarytasem płytowym.

Strona "A" winylowej płyty  "As Your Mind By Flies" (1970)
Strona „A” winylowej płyty „As Your Mind By Flies” (1970)

Brzmienie tego pochodzącego z Birmingham zespołu w całości oparto na instrumentach klawiszowych: organach Hammonda, elektrycznym pianinie i syntezatorach. Nawet sekcja rytmiczna, czyli bas i perkusja, był schowana. Liczyły się tylko klawisze. Absolutny brak gitar, zero dźwięków elektrycznych strun! W czasach gdy kreatorem brzmienia muzyki rockowej była gitara skład instrumentalny grupy wydał się więc co nieco egzotyczny. W sumie już ten banalny wyróżnik zmienia całkowicie możliwość kształtowania brzmienia, choć nie sądzę, aby słuchacze natychmiast połapali się , że w gęstej kurtynie generowanych dźwięków brakuje tych gitarowych. Mnie to osobiście nie przeszkadza. Przeciwnie!  Intryguje, że muzycy mieli pomysł na innowacyjne podejście do uprawianej sztuki. Jeśli ktoś kocha instrumentalne pasaże spod znaku ELP, Procol Harum, czy The Nice będzie zachwycony. Oczywiście podporządkowanie brzmienia wyłącznie panowaniu klawiszy byłoby niesprawiedliwością. Bez Steve’a Goulda, świetnego basisty i charyzmatycznego wokalisty, oraz Marka Ashtona zasiadającego za zestawem bębnów, legenda RARE BIRD nigdy nie ujrzałaby światła dziennego.

RARE BIRD "As Your Mind Flies By" (1970)
RARE BIRD „As Your Mind Flies By” (1970)

Płytę otwiera spokojny, powolny „What Do You Want To Know”. Zaczyna się jak organowa ballada z piękną melodią, z mocarnym głosem Goulda i delikatną chrypką (stąd jego nietypowa barwa), z kaskadami uderzeń perkusyjnych i gitarą basową „porażającą” w swych frazach swoją nieśmiałością. Po chwili kompozycja przechodzi do fazy drugiej, psychodelicznej, nabiera dynamiki, w której pasaże organowe sprawiają wrażenie partii solowej gitary, choć to oczywiście złudzenie. Myślę, że przeciętny słuchacz pewnie nie zwróci nawet uwagi na brak gitary w tym nagraniu. „Down On The Floor” to krótka miniatura w klimacie baroku, kojarząca się z koncertami muzycznymi Bacha z użyciem nierockowego instrumentu jakim jest szpinet. Uwielbiam tę klawesynową stylizację i depnięcie instrumentów klawiszowych pod sam koniec utworu. Tylko dwie i pół minuty, ale jak zagrany! Elegancja i arystokratyczna dostojność stylu. Całkowita zmiana klimatu następuje w „Hammerhead”. Zespół pokazuje, że jak chce przygrzać na Hammondach to może! No i grzeje, aż miło! Mimo braku gitary utwór brzmi klasycznie hard rockowo na dodatek wprowadzając przed upływem trzeciej minuty przestrzenne elementy psychodelii. Pierwszą stronę tradycyjnego, czarnego winyla kończy „I’m Thinking”. Wokal Goulda zbliża się w wielu miejscach do krzyku, kształtując swoją partią wyśmienitą melodię, a na „tronie” zasiadają niezmiennie Hammondy. Panowie Graham FieldDavid Kaffinetti stanowili naprawdę zgrany duet, jak trzeba grające unisono, ale potrafiące się też przerzucać partiami solowymi. I to w tym nagraniu wspaniale to słychać. Na sam koniec zespół przygotował słynną suitę „Flight”.

W erze lat 70-tych prawie każdy szanujący się skład stawiał sobie ambitne zadanie skomponowania i wykonania utworu o zasięgu rockowej suity. Tę muzyczną formę promowali najwięksi tamtych czasów: Yes, Emerson Lake & Palmer, Van Der Graaf Generator, Pink Floyd. Nie mogli się jej oprzeć także wykonawcy, którzy raczej nie kojarzą się z tak obszernymi opracowaniami. Na myśl nasuwają mi się tu takie zespoły jak Uriah Heep (z 16-minutowym „Salisbury” z 1970 r), UFO (dwie rozbudowane formy z „dwójki” z 1971, z których tytułowy „Flying”, trwający prawie 27 minut, sprawił wówczas nie lada wyzwanie dla techników ze zmieszczeniem go na jednej stronie longplaya), czy Camel (trwający 13- minutowy „Lady Fantasy Suite” z 1974 r.). Ambitni młodzi 20-letni muzycy z RARE BIRD postanowili zmierzyć się z tak dużą kompozycją.

Grupa RARE BIRD. Od lewej Graham Field; Mark Ashton; Steve Gould; David Kaffiletti
Grupa RARE BIRD. Od lewej Graham Field; Mark Ashton; Steve Gould; David Kaffiletti

Suita „Flight” to kompozycja niezwykle złożona, podzielona na cztery różniące się między sobą części. Nie będę oryginalny: początek utworu po prostu wgniata w fotel! Perkusista nareszcie może pokazać co potrafi! Cała reszta zespołu także nie ociąga się i mknie wraz z nim. Po wejściu organów i wokalu kompozycja przeżywa liczne meandry poruszając się pomiędzy miarową i powolną romantyką a intensywną i burzliwą dynamiką.  Niesamowite wrażenie robią partie chóralne, orkiestrowe i brzmienie pełne przepychu. Żywiołowe organy, monumentalizm, genialna praca basu i perkusji, pomysłowe aranżacje, liczne improwizacje, zmienny rytm, ciągła rywalizacja fortepianu z organami konstruujących skomplikowane wariacje. Uff! Dużo się tu dzieje! Idźmy dalej.  W dziesiątej minucie kwartet serwuje niesamowite jazzowo-psychodeliczne kosmiczne odloty, by w 13-tej oddać się szaleńczemu rock and rollowi, przechodzący 1,5 minuty później w organową wersję „Bolera” Maurice Ravela! I znowu powracają chóralne śpiewy i patetyczne organy w finale. Suita „Flight” to prawdziwy lot w Kosmos dźwięków dostarczający nietuzinkowe przeżycia estetyczne i lokujący całe to przedsięwzięcie twórcze w kanonie progresji. Słuchając tych dźwięków wznosimy się wysoko ponad przeciętność tysięcy rockowych twórców

Osobiście uważam, że album „As Your Mind Flie By” jest najlepszym przykładem pracy twórczej zespołu, przynoszący jednorodny materiał, pozbawiony niewypałów, czyli słodkich piosenek ery big-beatu, jakościowo równy, bez najmniejszej chwili słabości. Muzycy wykazali niesamowity luz i radość z grania, zaś mistrzowskie opanowanie instrumentów pozwoliło im na improwizacyjne odjazdy i żonglowanie kreowanymi dźwiękami. To oznacza, że czuli się swobodnie i nie ograniczały ich żadne bariery formalne podczas tworzenia i nagrywania tej płyty. I pomyśleć, że RARE BIRD nie odniósł żadnego spektakularnego sukcesu pomimo, że ich sztuka nosi znak najwyższej jakości. Choć lata płyną album „As Your Mind Flie By” ciągle należy do rockowej arystokracji. Niespełna czterdzieści minut muzycznej uczty z samymi delikatesami, pionierskimi rozwiązaniami, potęgą brzmienia i perfekcją wykonawczą. Będący kiedyś dla mnie winylowym nieosiągalnym marzeniem, dziś do spółki z innymi płytami RARE BIRD jest on dumnym okazem domowej płytoteki. I rzadkim okazem pięknej rockowej płyty.