Islandzkie diamenty cz.II – SVANFRIDUR „What’s Hidden There?” (1972)

Islandzki prog-rockowy SVANFRIDUR, podobnie jak przedstawiony przeze mnie w pierwszej części „Islandzkich diamentów Odmenn, wydał tylko jeden album. Nagrany dokładnie sześć miesięcy po tym, jak zagrał swój pierwszy koncert. Mimo bardzo krótkiej działalności scenicznej szybko zyskał sławę otrzymując entuzjastyczne recenzje za występy na żywo. Co tu dużo mówić – w Islandii ich muzyka wyprzedziła swój czas.

Svanfridur (1972)
Svanfridur (1972)

SVANFRIDUR powstał z popiołów różnych zespołów. Liderem grupy był basista Gunnar Hermannsson. Wcześniej, mając 16 lat założył z przyjaciółmi kapelę Scream, w której grał na gitarze prowadzącej. Po fascynacji Beatlesami i Stonesami zaczął słuchać rhythm & bluesa i zespołów takich jak Fleetwood Mac z Peterem Greenem, Johna Mayalla & The Bluesbreakers, Jethro Tull, Led Zeppelin. Najbardziej rozkochał się jednak w muzyce Cream. To pod ich wpływem przestawił się na gitarę basową, kiedy usłyszał Jacka Bruce’a używającego basu jako instrumentu solowego… Po Scream były inne zespoły w tym m.in. Stofnbel z gitarzystą-hipisem Saevarem Arnasonem, który był ojczymem Bjork. Mała dziewczynka często występowała z nimi na scenie. Kilka lat później była już dumą i muzycznym produktem eksportowym Islandii… Oprócz Gunnara  Hermannssona w grupie SVANFRIDUR znaleźli się także Birgit Hrafnsson (g), Sigurdur Karlsson (dr) i Petur Kristjansson (voc).

Birgit Hrafnsson (g) i Petur Kristjansson (voc)
Birgit Hrafnsson (g) i Petur Kristjansson (voc) w klubie Glaumbaer (1972)

Najbardziej popularnym miejsce do którego ciągnęły największe zespoły był klub Glaumbaer w Skagafjordur na północy wyspy. To w nim zadebiutowali na początku stycznia 1972 roku wzbudzając niemałą sensację swoją muzyką. W marcu zaproszono ich do udziału w krajowym festiwalu muzyki pop, a potem dwukrotnie odwiedzili Wyspy Owcze. Po ostatniej serii koncertów podjęli decyzję o nagraniu płyty. Udali się prosto do Londynu – w Islandii nie było wówczas profesjonalnego studia nagraniowego(!). Tam, w Majestic Studios, w przeciągu 39 godzin zarejestrowali i zmiksowali materiał na debiutancki krążek. Z gotowym produktem chodzili od wytwórni do wytwórni, ale żadna nie była zainteresowana podpisaniem kontraktu z zespołem z zimnej Islandii. Zdesperowani założyli więc własną wytwórnię Swan Song, w którą zainwestowali wszystkie swoje pieniądze. Nakład płyty – 1000 tysięcy egzemplarzy – nie był wysoki, choć jak na prywatne tłoczenie i tak było nieźle. Krążek pod tytułem „What’s Hidden There?” ukazał się jesienią 1972 roku.

Svanfridur "What's Hidden There?" (1972)
Svanfridur „What’s Hidden There?” (1972)

Z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że to jeden z najbardziej oryginalnych i innowacyjnych albumów wydanych w 1972 roku i naprawdę rzadki klejnot we wczesnym progresywnym rocku. Słuchając go po raz pierwszy uderzyło mnie, że nie brzmi on po „islandzku”. Zapomnijcie więc w tym momencie o Sigur Ros, zapomnijcie o Bjork; ci chłopcy mogli pochodzić z San Francisco lub Londynu. Dużo tutaj ambitnego i bardzo atmosferycznego rocka progresywnego z lekkimi wpływami folku, jazzu, psychodelii i hard rocka. Są tu też hippisowskie elementy jak  acidowe linie gitarowe, folk-rockowe przerywniki, liryczne frazowanie, no i kompetentna muzykalność. Bardzo wyrafinowane granie, trochę trudne do ogarnięcia za pierwszym razem, ale na swój sposób poukładane i wpadające w ucho. Warto tego słuchać!… I jeszcze jedno – najlepszym muzykiem jest tutaj basista Gunnar Hermannsson, który napędza utwory nigdy jednak ich nie przytłaczając. Klasa sama w sobie… Utwór otwierający płytę, „The Woman Of Our Day” to śliski blues rockowy kawałek z gitarowym art rockiem. Przypomina mi wczesny Blue Oyster Cult (w stylu „Before The Kiss, A Redcap” lub „Stairway To Star”) z czystym angielskim wokalem. Zresztą wszystkie teksty zaśpiewane zostały po angielsku w odróżnieniu od grupy Odmenn, która preferowała język islandzki (co było też fajne!). „The Mug” to raczej cicha piosenka z gitarą, basem, jazzową perkusją, pianinem i kilkoma dźwiękami syntezatora w stylu Genesis ery Petera Gabriela.

Label płyty winylowej.
Label płyty winylowej.

Sekcja rytmiczna jest niezwykle elastyczna, ostra muzyka czasem swinguje, a Petur Kristjansson wokalnie brzmi jak Ian Anderson (Jethro Tull) innym razem jak Greg Lake. W „Please Bend” grupa przechodzi kolejną metamorfozę łącząc hard rockowe brzmienie ze sfuzzowaną gitarą, niesamowitymi skrzypcami elektrycznymi i blues rockowy dźwiękiem. Tytułowa kompozycja to nastrojowa ballada z akustyczną gitarą, fletem i (ponownie) pięknymi partiami skrzypiec… Druga połowa albumu to bardziej konwencjonalny ciężki progresywno rockowy materiał z wieloma przesterowanymi solówkami na gitarze i sekcją rytmiczną z fortepianem dzięki czemu możemy w końcu zorientować się jakim naprawdę zespołem był SVANFRIDUR, a nie pod czyim wpływem się znajdował. Mój ulubiony i najdłuższy na płycie „What Now You People Standing By” jest ostrzejszy i bardziej dynamiczny. Zwracam uwagę na świetną grę obu gitarzystów, oraz na krótkie, acz doskonałe solo perkusyjne. Szybkie „Give Me Some Gas” pokazuje klasę i wirtuozerię wszystkich muzyków, zwłaszcza intensywna gra na basie podbiła me serce. „My Dummy to hard rock w czystej postaci z dodatkiem klawiszy. Tutaj, jak również w ostatnim utworze „Finido” po raz kolejny Gunnar Hermannsson błyszczy swoją grą na basie.

W Wielkiej Brytanii album przeszedł totalnie niezauważony. Ba! Sprzedał się zaledwie w kilkuset egzemplarzach pozostawiając zespół z doskonałym produktem, ale kompletnie spłukanym finansowo. Wkrótce po tym SVANFRIDUR rozwiązał się.

Oryginalny winyl „What’s Hidden There?” w doskonałym stanie osiąga dziś cenę ok. 1300 euro! Śledząc od czasu do czasu aukcje na eBay’u widzę, że jego wartość ciągle rośnie. Warto więc zaopatrzyć się w dużo tańszą reedycję kompaktową, którą wytwórnia Shadoks wydała w lipcu 2010 roku. Zapewniam – ta płyta to skarb. Prawdziwy, autentyczny islandzki diament!