WICKED LADY – Zbuntowana Dama (nie)do towarzystwa.

Nie powiem – zanim poznałem zawartość płyty zainteresowała mnie jej okładka. Była to reprodukcja obrazu olejnego „Judyta z głową Holofernesa i z małym Herkulesem” namalowanego na dębowej desce przez XVI-wiecznego malarza holenderskiego o nieco dziwnym nazwisku (pseudonimie?) Mistrz Magdaleny Mansiego. Flamandzki artysta przedstawił na nim Judytę ze Starego Testamentu, która w jednej ręce trzyma głowę wodza wrogiego wojska asyryjskiego Holofernesa w drugiej zaś miecz, którym go zdekapitowała. Niemowlę Herkules, klasyczny bohater, udusił węże, które Juno wysłała, by go zniszczyć. Zarówno Judyta jak i Herkules są przykładami hartu ducha, ukazanymi nago dla podkreślenia ich niewinności i bezbronności…

Wicked Lady "The Axeman Cometh" (1968-72"
Wicked Lady „The Axeman Cometh” (1969-72). Wyd. Kissing Spell (UK 1993)

Historia grupy WICKED LADY z niewinnością, ani tym bardziej z bezbronnością miała jednak niewiele wspólnego. Hart ducha zaś objawiał się na scenie bardziej w demolkach niż bohaterskich czynach. Punkowe rozróby, które tak szokowały wyznawców praworządności w drugiej połowie lat 70-tych to mały pikuś. Tak naprawdę prawdziwe zadymy zaczęły się dobrych kilka lat wcześniej!

Pochodzący z Northampton wokalista i gitarzysta Martin Weaver wraz z basistą Bobem Jeffries’em i perkusistą Dick „Mad” Smithem utworzyli zespół w 1968 roku. Od samego początku zaskarbili sobie uznanie i szacunek motocyklowego bractwa Hells Angels, z którymi jeździli na wiece, zloty i nocne imprezy. Zresztą nigdy nie ukrywali fascynacji szybką jazdą i ciężkimi motocyklami… Brudne, garażowe granie, mroczny klimat, sfuzzowane gitarowe riffy były podstawą ich brzmienia. Uczciwie rzecz ujmując atmosferę tych wczesnych miesięcy można by podsumować także przez ilość wypitego Jacka Danielsa połączonego z rykiem silników Harley-Davidsona w drodze do piekieł… Wkrótce zainteresowanie zespołem zaczęli wykazywać studenci. Tym samym WICKED LADY coraz częściej gościli na uniwersytetach i w college’ach. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że do akwarium ze złotą rybką wpuszczono piranie.

CD "The Axeman Cometh" wydany przez Guerssen (2012)
CD „The Axeman Cometh” wydany przez hiszpański Guerssen (2012)

Przekaz energetyczny oszałamiał publiczność. Oszałamiał też i muzyków na scenie. Pomijam już fakt, że w klubach na barowych półkach dzwoniło szkło od wysokiego natężenia dźwięków, a okoliczni sąsiedzi skarżyli się na duży hałas. To można było jeszcze w miarę zaakceptować. Ale niekontrolowana energia rozpierająca całe trio była już dość niebezpieczna. Na koncercie w Cambridge tuż po trzecim utworze perkusista w amoku zaczął rzucać swoim zestawem w publiczność raniąc dwanaście osób. Robił to czasem, ale zazwyczaj pod koniec występu, bez przykrych konsekwencji. Zaczęła się bitwa, która przeniosła się na ulicę. W ruch poszły kamienie, uszkodzono kilka aut, wybito witrynę sklepową. Interweniowała policja i służby medyczne. Ostatecznie zespół salwował się ucieczką, a właściciel pubu stracił koncesję, której nigdy nie odzyskał… W Birmingham muzycy byli tak naćpani, że przez blisko 20 minut w kółko grali jeden i ten sam utwór przy nieprzyjemnych dla słuchaczy sprzężeniach i denerwującym buczeniu aparatury nagłaśniającej. W końcu ktoś odciął im prąd, występ przerwano… Innym razem gitarzysta pobił agenta wytwórni A&R (pododdział EMI), który przybył do nich z propozycją podpisania kontraktu płytowego. Półnagiego i prawie nieprzytomnego mężczyznę odwiózł na pogotowie przypadkowy kierowca. Weaver tłumaczył się później, że stanął w obronie swej dziewczyny. Prawdopodobnie męska duma agenta A&R nie pozwoliła na wniesienie oskarżenia przeciwko gitarzyście. Policja sprawę umorzyła, ale ta noc była chyba punktem zwrotnym w ich karierze, a raczej początkiem ich upadku… W Oxfordzie basista „niechcący” podpalił kotarę. Ogień błyskawicznie przeniósł się na scenę. Wybuchła panika, studenci salwowali się ucieczką. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Po tym incydencie włodarze miasta ogłosili, że zespół dostał „dożywotni zakaz występów na terenie Oxfordu i całego hrabstwa Oxfordshire”. Taki „wilczy bilet” grupa miała już w swoim rodzinnym Northampton, Norwich,  Peasenhall i pięciu innych miastach… Zespołem zainteresował się też John Peel, który przyszedł obejrzeć ich na „żywo”. Kurtyna dość długo była szczelnie zaciągnięta. Kiedy w końcu uniosła się do góry Peel i wszyscy obecni ujrzeli muzyków totalnie pijanych i naćpanych leżących jak kłody pośród sprzętu. Wezwano służby medyczne, aby ratować ich przed zapaścią. Tym razem im się udało, choć jak czas pokaże nie na długo.

W 1972 roku chłopcy w końcu postanowi się ustatkować i poważnie popracować nad płytą. Spokój nie trwał zbyt długo. Już na samym początku pracy panowie pokłócili się, a następnie pobili demolując przy tym studio. Interweniowała policja i zespół wylądował w areszcie. To pewnie wówczas dotarło do nich, że nie są w stanie podpisać kontraktu z żadną wytwórnią płytową. Niedługo po tym incydencie trio rozwiązało się. Miesiąc później perkusista Dick „Mad” Smith przedawkował narkotyki. Pomoc przyszła za późno. Szalony „Easy Rider” odjechał przyjaciołom na zawsze. Miał zaledwie 28 lat…

Wicked Lady "Psychotic Overkill Vol.2"
Wicked Lady „Psychotic Overkill Vol.2 – 1972”

WICKED LADY nie nagrali singla, nie wydali płyty. A mimo to w 1993 roku na rynku ukazał się zbiór ich nagrań z lat 1969-1972 pod tytułem „The Axeman Cometh” wydany na płycie kompaktowej przez brytyjski Kissing Spell Records – firmie specjalizującej się w wydawaniu rzadkich płyt zapomnianych grup grających ciężkiego rocka, folk i psychodelię. To jest ta edycja z ową reprodukcją obrazu o której pisałem na wstępie. Niestety jakość dźwięku na tym krążku jest fatalna. Zdecydowanie lepiej ten sam materiał brzmi na płycie wydanej przez hiszpański Guerssen w 2012 roku. Pozbyto się szumów, dźwięk nie „kołysze” i jest bardziej dynamiczny. Szkoda tylko, że zmieniono okładkę na (jak dla mnie) zbyt kiczowatą… Idąc za ciosem Guerssen wydał w tym samym roku drugą częścią nagrań tria. Album „Psychotic Overkil” zawiera utwory tylko z 1972 roku za to z nowym basistą Del „German Head” Morley’em. Skąd nagrania skoro żadna sesja nigdy nie doszła do skutku? Jeśli powiem, że z piwnicy, to pewnie zabrzmi jak kiepski żart..?!

Spotykali się w domu Martina, a dokładnie w piwnicy, którą gitarzysta zaadaptował na salę prób. Na dwuścieżkowym magnetofonie Revox legendarnej firmy Studer rejestrowali na taśmach muzyczne pomysły, nowe kompozycje, niekończące się improwizowane jamowanie. Był to rodzaj muzycznego „brudnopisu” bez zamiaru wydawania tego na płycie. Pominę w tym miejscu milczeniem skąd tak drogi i niemal profesjonalny sprzęt znalazł się w rękach młodych ludzi, oraz to jakiej wysokości nagrodę pieniężną  wyznaczył właściciel sklepu muzycznego  za jego odzyskanie… Faktem jest, że to właśnie z tych zapisów zostały wybrane nagrania, które znalazły się płytach. Nagrania, które mają coś z buntu i geniuszu, naznaczone narkotykowymi wizjami i pijackimi orgiami.

Płyta „The Axeman Cometh” zawiera osiem nagrań trwających dokładnie 60 minut. Dostajemy tu najbardziej agresywną, szaloną i deliryczną odsłonę zespołu. Ciężkie, proto-metalowe, momentami progresywne utwory przepełnione są fantastycznymi gitarowymi riffami i melodiami… „Out Of The Dark” z silnym rockowym brzmieniem przywodzą mi na myśl Cream, którzy na swej drodze spotyka Blue Cheer. Fascynacje pierwszym okresem Black Sabbath słychać w „Wicked Lady”. I jeśli ktoś uważa Ozzy’ego za dobrego wokalistę, to w takim razie ja Martina Weavera uznać muszę za niesamowitego… Akustyczny doom metal w pierwszych minutach „War Cloud” przeradza się w gitarowy odjazd pełen sprzężeń i kapitalnych riffów. Wprawdzie perkusja jest powściągliwa i nieco „ekonomiczna”, ale nie odbiera mu siły… Najlepszą rzeczą jaką WICKED LADY nam tu zaprezentował to otwierający ten zestaw utwór „Run The Night” z ognistą, sfuzzowaną gitarą, doskonałą linią wokalną i zabójczą sekcją rytmiczną. Prawdziwe męskie granie. Ach, gdybyż wówczas ukazało się to na oficjalnej płycie wymiotłoby na całe lata wszelką konkurencję,… Z kolei „narkotycznego” w klimacie „The Axeman Cometh” mogę słuchać bez końca – dzieje się tu tyle, że pomysłami obdzielić można by kilka płyt. Tak jak i 10-minutowego killera  „Life And Death” z tym swoim powolnym hipnotyzującym rytmem i oniryczną atmosferą…

Drugi i ostatni zestaw nagrań WICKED LADY „Psychotic Overkill” pochodzi z 1972 roku. Zmiana basisty nie wpłynęła na brzmienie tria. Gitara Martina Weavera wciąż nadawała ton ciężkim rockowym kompozycjom, chociaż w „I’m A Freak” jest nieco więcej radosnego grania…Ten niezwykle utalentowany gitarzysta nigdy nie ukrywał swej fascynacji Hendrixem. Nie dziwi zatem, że słynne „Voodoo Child” włączono do kompilacji. Nie jest to jednak n-ta wersja oryginału, lecz jej interesująca interpretacja zawierająca kilka śmiałych i bardzo ciekawych pomysłów wplecionych przez lidera. Sam tytuł też został nieznacznie „zreformowany” na „Voodoo Chile”. Rozbujany „Passion” oprócz długich solówek gitarowych zachwyca pięknie uwypuklonym, pulsującym basem doskonale zgranym z perkusją. Uwielbiam „długasy”, więc do tego ponad 9-minutowego fragmentu płyty wracam bardzo chętnie… „Why Don’t You Let Me Try” i „Sin City” zagrane z luzem posiadają chwytliwe melodie z efektami wah-wah… Prawdziwa uczta zespołowego jamowego grania znajduje się na zakończenie krążka. „Ship Of Ghosts” trwa ponad 22 minuty podczas których poziom adrenaliny wzrasta u mnie nadprogramowo wysoko. Rozkoszuję się tym psychodelicznym tyglem pełnym niebanalnych zagrywek i gitarowych solówek, licznymi zmianami tempa i nastroju, buzującą jak wulkan sekcją rytmiczną i… nigdy nie mam dość. Fantastyczny kawałek!

Mimo porywczego charakteru muzyków, WICKED LADY jest dla mnie jedną z najciekawszych grup brytyjskiego podziemia przełomu lat 60/70. Po ponad czterdziestu latach, dzięki zachowanym taśmom i kompaktowym reedycjom Nikczemna Dama dostała drugie „życie”. I choć nie zawsze bywała dość towarzyska gwarantuję, że spędzony z nią czas sprawi wszystkim niebywałą satysfakcję…