BOKAJ RETSIEM „Psychodelic Underground” (1969)

Kiedy po raz pierwszy zetknąłem się z nazwą BOKAJ RETSIEM brzmiało mi to bardzo po bałkańsku. Byłem święcie przekonany, że mam do czynienia z jakąś zapomnianą kapelą z byłej Jugosławii. Tymczasem okazało się, że grupa pochodziła z Niemiec, a jej nazwa czytana wspak (Meister Jakob) okazuje się być tytułem tradycyjnej niemieckiej piosenki dziecięcej (znamy ją pod tytułem „Panie Janie”).

Rainer Degner, gitarzysta grający w latach 60-tych w popularnych grupach rytmicznych The Rattles i German Bonds od dzieciństwa kochał tę prostą piosenkę. Nie dziwi więc pomysł na nazwę zespołu, który utworzył pod koniec 1967 roku. Zresztą trudno mówić tu o zespole – w założeniu miał to być studyjny projekt realizowany z anonimowymi muzykami sesyjnymi.

Jego historia jest dość niejasna i dziś już raczej nie do odtworzenia. Wiadomo na pewno, że do tego przedsięwzięcia nieoczekiwanie w 1968 roku zaangażowali się dawni znajomi Degnera z czasów German Bonds – klawiszowiec Peter Hecht i basista Dieter Horn (późniejsi członkowie formacji Lucifer’s Friend). Kto zaś zasiadł za perkusją, tego na sto procent nie wiemy. Jedne źródła podają, że był nim młody, utalentowany perkusista sesyjny Noam Hazeid Halevi. Inne optują za byłym muzykiem The Rattles, Peterem Beckerem, którego Degner ponoć ściągnął do studia w ostatniej chwili. Może być i tak, że obaj panowie uczestniczyli w sesjach nagraniowych,… Kwestii tej nie wyjaśnia też jedyna kompaktowa reedycja albumu z 2000 roku amerykańskiej wytwórni Gear Fab (wydawca w ogóle nie pokusił się o podanie składu zespołu). Pewne natomiast jest, że duża płyta zatytułowana „Psychodelic Underground” ukazała się w styczniu 1969 roku, wydana przez małą niezależną firmę Fass.

Front okładki „Psychodelic Undreground” (1969).

Ten krótki album trwający zaledwie 32 minuty i 47 sekund zawiera jedenaście nagrań; pięć z nich pełniąc funkcję łączników pomiędzy utworami nie przekracza minuty, z czego cztery mają w swym tytule słowo „Bokaj”. Można powiedzieć, że są one muzycznymi wariacjami na temat wspomnianej wyżej dziecięcej piosenki. Najbardziej zbliżona do oryginału jest „Bokaj Clasic” zagrana na akustycznej gitarze.

Całość zaczyna się od kapitalnego „So Bad” będący luźną przeróbką znanego hitu The Animals „Don’t Let Me Be Misunderstood”. Nie jest to jednak typowy cover. Główna melodia buduje szkielet dla znakomitej improwizacji zespołu zdominowanej przez ciężką, opartą na przesterach gitarze Degnera w stylu Iron Butterfly i Hendrixa, oraz fantastycznych wirujących organach. Biorąc pod uwagę fakt, że nagranie zostało zrealizowane w 1968 roku do dziś robi piorunujące wrażenie..! Przepiękna, psychodeliczna ballada „It’s Over” brzmi jak kawałek z Zachodniego Wybrzeża. Dramatyczny śpiew lidera, wokalne harmonie podparte łkającą gitarą i wyrazistą sekcją rytmiczną powodują u mnie ciary na plecach. A przecież podobnych kawałków z tamtej epoki znam dziesiątki… Jak bardzo kontrastuje z nim „Only A Child”. Nie ma tu ani jednej nuty, jest za to upiorny warkot broni maszynowej, która wypruwa z siebie pociski, słyszymy huk bomb i dramatyczny krzyk dziecka wołający „Mama, mama!” po czym wszystko nagle cichnie. Nie dziwi, że następujący tuż po nim instrumentalny „Sad Bokaj” jest bardzo nostalgiczną, smutną wersją piosenki „Panie Janie”… Z kolei „I’m So Afraid” sięga po zupełnie inne klimaty. Na czoło wysuwa się gitarowy fuzz w stylu Hendrixa, choć Degner swobodnie i z wielką łatwością przechodzi w krainę bluesa, jazz fusion i rhythm’n’bluesa. Warto podążać za jego długą, rozmytą gitarową solówką albowiem muzyk ukrył tu wiele smaczków, a ich odkrywanie to cała przyjemność. Ważną rolę odgrywają tu bajeczne organy Hammonda nadając  kompozycji ciężkiego i mocarnego brzmienia.

Tył okładki.

„Bokaj Retsiem” to wzorcowy przykład mariażu psychodelii i rodzącego wówczas krautrocka. Pierwsze 40 sekund muzyki zapowiada improwizowane granie. Atakujący Hammond  daje kopa i zmienia brzmienie, a zniekształcony wokal okazał się niezwykle trafnym, choć jak na tamte czasy dość ryzykownym pomysłem. Wszystko to. w połączeniu z „pływającą” sekcją przyniosło rewelacyjny efekt. Śmiem twierdzić, że to autentyczny i raczej mało znany klejnot pokazujący jak hartował się niemiecki prog rock… Zaraz potem mamy półminutowy przerywnik w rytmie bossa novy („Bossa Bokaj”)  Lekki, orientalny akcent, oraz gitara z użyciem efektu wah wah przewija się się przez „Pill”. Tytuł utworu nie jest hołdem dla tabletek antykoncepcyjnej (birth control pills), a przestrogą przed zupełnie innym zagrożeniem. „Tylko mała pigułka i to wszystko, czego potrzebujesz, aby zabić swoje życie” –  śpiewa wokalista. Chodzi rzecz jasna o narkotyki, które wcale nie przyspieszają rozwój umysłu, jak myśleli młodzi ludzie. Ich zażywanie kończy się fatalnymi skutkami…  Płytę zamyka świetny pod względem kompozycji blues „Drifting” ze świetnym Hammondem jako instrumentem dominującym. Pod sam koniec nagrania pojawia się recytatyw przypominający kanclerza Niemiec z okresu II Wojny Światowej, który filozofuje na temat wyższości rasy niemieckich… krów. Szkoda, że tak piękny blues został wyciszony, bo mógłby trwać i trwać…

Label oryginalnego longplaya wytwórni Fass.

„Psychedelic Underground” to album ukazujący  historyczne przejście z psychodelii do rodzącego się krautrocka prezentujący nadchodzące czasy eksperymentów z dźwiękiem i brzmieniem. Tych ostatnich jest tu co prawda jeszcze mało, ale wrota muzycznej percepcji zostały uchylone. Dziś uznaje się, że to jeden z najlepszych niemieckich albumów późnych lat 60-tych XX wieku. Doskonała uczta dla miłośników muzyki spod znaku Iron Butterfly, Hendrixa, Vanilla Fudge… W epoce wytłoczony w ilości 500 sztuk dziś jest absolutnym „białym krukiem” czarnego krążka osiągając na giełdach płytowych astronomiczne ceny. Polecam!