Bez wątpienia Czesława Kazimierka pochodzącego z małego, śląskiego Radzionkowa nazwać można egzotycznym ptakiem muzycznej sceny. Ptakiem, który od kilku lat zagnieździł się w angielskim, ponad 160-tysięcznym Peterborough. Jak się okazuje, Czesław to nie tylko znakomity gitarzysta, świetny kompozytor i realizator nagrań, ale też pedagog, który swoją wiedzę i kunszt przekazuje młodym adeptom gitary. Bardzo skromny i ciepły człowiek wypowiadający się barwną, nad wyraz wrażliwą i osobistą muzyką łączącą blues, jazz, soul podszytą rockowym pazurem. I robi to w swoim indywidualnym, wypracowanym przez lata stylu.
Przez lata udzielał się w kilku muzycznych projektach, by w końcu powołać do życia własny – CZESŁAW KAZIMIEREK PROJECT. Pod tą nazwą na rynku muzycznym zadebiutował płytą „Moje życie” wydaną w 2013 roku. Znalazło się na niej dwanaście autorskich, głównie instrumentalnych kompozycji. Tylko dwie z nich: „Maciejka” – urocza kołysanka dla synka w rytmie bossa novy i „Karolcia”, (z angielskim tekstem) zaśpiewane przez Karolinę Michalską nie są utworami instrumentalnymi. Czesław jednym akordem, jednym szarpnięciem strun potrafi poruszyć wszelkie pokłady naszej wrażliwości wprowadząjąc nas w fascynującą opowieść o wędrówce przez życie. A wszystko to malowane dźwiękiem gitar: akustycznej i elektrycznej, podparte świetną sekcją rytmiczną i saksofonem Patryka Zdebika.
Pięć lat później ukazała się płyta „Time” będąca muzycznym rozwinięciem debiutu. I podobnie jak debiut zawierała głównie instrumentalne utwory. Wyjątkiem jest nagranie „Holy Walk”, które do własnego tekstu zaśpiewała młoda, bardzo zdolna wokalistka Kaja Karaplios. Miłym zaskoczeniem było wykorzystanie przez kompozytora w „Time” i „Love” kwartetu smyczkowego, zaś w „Four Chimneys Crescent” pojawia się saksofon w stylu Mela Collinsa. Tym razem zagrał na nim Leszek Szczerba; w ślad za jego dźwiękiem podąża kapitalne solo gitarowe i to jest jeden z tych momentów, gdy skóra na plecach cierpnie.
Jakiś czas temu, z myślą o blogu, zaproponowałem gitarzyście, by opowiedział nie tylko o sobie, ale także o swojej pasji. Planowaliśmy spotkanie przy kawie i muzyce. Niestety, po wybuchu pandemii odłożyliśmy je na lepsze (czyt. pewniejsze) czasy. Pozostał internet. Czesław chętnie odpowiedział mi na kilka pytań, a efekt tej rozmowy pozwolę sobie przytoczyć poniżej.
Od jak dawna grasz na gitarze?
Na gitarze gram od ponad trzydziestu lat. Komponuje, piszę muzykę, jestem producentem moich płyt. W wolnych chwilach uczę gry i dziele się wiedzą z moimi studentami, ale też cały czas sam uczę się tego fachu od najlepszych. Myślę, że to droga, która nie ma końca.
Skąd wzięła się miłość do gitary?
Kiedy miałem jakieś12 lat zacząłem się interesować gitarą jak większość moich rówieśników, którzy szukali sposobu na zabawę. Tak to wtedy wyglądało. Była to zabawa i nie traktowałem tego w kategoriach przyszłego zawodu. Od starszych kolegów uczyłem się gry na gitarze, aż przyszedł momentu kiedy zrozumiałem, że mogę to robić sam, słuchając moich mistrzów. Rozpisywałem ich partie, a później próbowałem je naśladować. Dopiero wiele lat później dotarło do mnie, że to może być mój sposób na życie. Trwało to całe lata. Do momentu, aż odnalazłem swój własny głos, swój własny styl, który pielęgnuje do dzisiaj.
Kto Cię muzycznie inspirował, kto był (jest) Twoim gitarowym idolem?
Moimi idolami wtedy byli Jimi Hendrix , Jimi Page, Mark Knopfler, do którego twórczości wracam chętnie do dziś i wielu, wielu innych. Słuchałem wszystkiego gdzie tylko pojawiała się gitara. Na przestrzeni lat moi idole się zmieniali, zacząłem słuchać jazz, bluesa, wiec pojawili się Clapton, Robben Ford, Larry Carlton, Mike Stern. No i oczywiście David Gilmour.
Miło, bo to także jedni z moich ulubionych. Wracając do gitary, a właściwie do gitar (wszak masz ich wiele), czy masz swoją ulubioną markę, model..?
Lubię różne gitary, akustyczne i elektryczne. Lubię różnorodność w muzyce dlatego sięgam po różne modele, ale najbardziej lubię modele Telecaster. Obecnie testuję moją nową gitarę która została zbudowana dla mnie na zamówienie przez Kiesel Custom Guitar. Według moich specyfikacji, to idealny instrument na nowa płytę nad którą obecnie pracuję.
Jakie były początki Twojego muzykowania? Grałeś w jakimś zespole w swym rodzinnym mieście? Jeśli tak, jaką muzykę wykonywaliście?
Jednym z pierwszych zespołów w jakim grałem to projekt pod nazwą The Man, który został reaktywowany kilka lat temu przez założyciela Damiana Nowaka. Graliśmy wtedy rock progresywny będąc pod wpływem takich zespołów jak Pink Floyd, Marillion… Nagraliśmy nawet materiał na płytę w studio Izabelin, ale nigdy to nie zostało wydane.
Pierwsza płyta ,”Moje życie”, pod szyldem Czesław Kazimierek Project została nagrana w będzińskim Metstudio w 2012 roku, choć materiał był gotowy już wcześniej.
Wiele lat pracowałem nad swoim warsztatem i udoskonalałem swoją grę, aż doszedłem do momentu, w którym postanowiłem coś z tym zrobić. Marzył mi się album, pod którym mogłem się podpisać. W 2012 roku marzenie się spełniło – nagrałem swoją pierwszą płytę, która jest początkiem mojej muzycznej wędrówki, oraz sposobem na życie. Materiał napisałem dwa lata wcześniej, ale jak to w życiu bywa nie zawsze jest tak, jak byśmy chcieli. Musiałem to przemyśleć i dobrze przygotować się do nagrań. Płyta została wydana rok później gdzie procesem produkcji zająłem się sam.
Była jakaś promocyjna trasa koncertowa?
Plany koncertowe oczywiście były, ale niestety moje zdrowie się rozsypało i musiałem je odłożyć na inny czas. To był trudny dla mnie okres – śmierć mamy, rozwód, choroba… Musiałem wszystko zawiesić. Wyjechałem do Anglii, aby być z moimi dziećmi i tam zacząłem życie od nowa.
Później pojawiła się płyta „Time”. Pięć lat po debiucie. Trochę długo na nią czekaliśmy…
Po kilku latach pobytu w UK, kiedy zdrowie moje znacznie się poprawiło i pojawiła się energia postanowiłem nagrać drugi album zatytułowany „Time”. Zacząłem szukać muzyków, którzy mieliby podobną wrażliwość, abym mógł ten album nagrać.
A propos muzyków. Wszyscy oni reprezentują wysoki poziom warsztatowy. Długo wymieniać i chwalić wszystkich. Jakim kluczem się kierowałeś przy ich doborze?
Muzycy, którzy uczestniczyli w nagraniach pierwszej płyty byli moim wyborem. Cały czas uczę się dobierać właściwych muzyków do moich kompozycji, stosując się do zasady: najpierw człowiek potem muzyk. Z uwagi na to, że wciąż uczę się procesu nagrywania, dlatego drugą płytę nagrałem w innym studio, z innymi muzykami. W trakcie pracy nad „Time” zrodziła się przyjaźń z Andrzejem Ruskiem – wspaniałym człowiekiem i świetnym muzykiem, który wyraził chęć dalszej współpracy. Mogę zdradzić, że kolejna płyta powstaje w innym miejscu, z nowymi muzykami.
Możesz powiedzieć o niej coś więcej?
Nowy album będzie nagrany w UK, w londyńskim znanym studio i wyprodukowany wraz ze współproducentem mającym na koncie kilka znakomitych płyt z lat 80-tych. Skład zespołu będzie międzynarodowy. Obecnie szlifujemy materiał i mamy nadzieję że już wiosną wejdziemy do studia. Więcej szczegółów zdradzić nie mogę.
Trzymam kciuki, żeby się powiodło! I żeby nowy krążek sprzedał się w jak największym nakładzie, a zawarta na niej muzyka rozbrzmiewała w rozgłośniach radiowych całego świata. Tak, jak ma to miejsce w przypadku płyty „Time” z czego ja, jako fan Twojej muzyki cieszę się ogromnie.
„Time” mimo iż nie dostał szansy na promocje w postaci koncertów ma się bardzo dobrze. Nagrania z płyty emituje wiele stacji radiowych w Wielkiej Brytanii, USA, oraz Azji. Na wielu playlistach sąsiadują z utworami gigantów gitary. Płyta ma dobre recenzje w wielu czasopismach muzycznych nie tylko w Polsce, ale także w brytyjskiej prasie.
Nic dziwnego. Cały krążek jest bardzo klimatyczny zbliżony do tego, co gra np. Pat Metheny. Jeden z recenzentów porównał ją do drugiej solowej płyty Davida Gilmoura. Czyż potrzeba lepszej rekomendacji ?
Wszelkie porównania przez redaktorów muzycznych i recenzentów są bardzo miłe i dodają skrzydeł, ale myślę, że mój stan uduchowienia muzycznego jest już na tyle silny, że odnalazłem swój własny głos, własny styl, który będzie wyeksponowany wraz z moim nowym instrumentem na nowej płycie.
Obecnie żyjemy w ciężkim dla wszystkich pandemicznym czasie. Trudno cokolwiek zaplanować nie tylko na miesiąc, dwa naprzód, ale nawet na kilka dni. Nie mniej pozostają marzenia, których nie odbierze nam nikt i nic.
Moim marzeniem jest ciągle się rozwijać i mam nadzieje, że w tym roku wyprodukuję i wydam nowy album będący kontynuacją mojej muzycznej wędrówki. To trudne czasy, wiec nie planujemy koncertów na ten rok. Najpierw płyta, potem promocja. I życzmy sobie wszyscy, aby życie wróciło jak najszybciej do normalności. Wszyscy jesteśmy tego spragnieni.
Podpisuję się pod tymi życzeniami dziękując jednocześnie za rozmowę.
A ja życzę Czytelnikom Rockowego Zawrotu Głowy radości w odnajdowaniu (nie)zapomnianej muzyki.
Jego kompozycje uspakajają i odprężają. Jakby wyszły nie spod palców, ale z głębi duszy i serca. Tak to odbieram. Pewnie dlatego, kiedy wkładam Jego płyty do odtwarzacza długo z niego nie wychodzą. Są jak egzotyczny ptak, którego widokiem nie sposób napawać się jedynie krótką, ulotną chwilą.