Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to niemożliwe, ale prawda jest taka, że aż do 1964 roku brytyjscy artyści popowi mieli w Ameryce tylko krótkie chwile sukcesu. W 1956 roku król skiffle’a, Lonnie Donegan, dostał się do pierwszej dziesiątki z „Rock Island Line”. Niezwykle popularny w swoim kraju Cliff Richard w 1960 roku odbył tournée po USA i wystąpił w „The Ed Sullivan Show”, ale udało mu się wypromować jedno nagranie, „Living Doll”. Liczby nie kłamią, a te jasno mówią, że tylko trzem artystom udało się dotrzeć na szczyt tamtejszych list. Byli to: Vera Lynn z „Auf Wiedersehen” (1952), Acker Bilk ze „Stranger On The Shore” (1961) i Tornadoes z „Telstar” (1962). Europejski fenomen jakim byli Beatlesi mający w 1963 roku na koncie trzy absolutne hity: „Please Please Me”, „From Me To You” i „She Loves You”, za Oceanem zostały zignorowane, a może po prostu niezauważone. Beatelmania dla Amerykanów była odległym zjawiskiem, co potwierdzały żałosne wyniki sprzedaży – „She Loves You” kupiło w całych Stanach niecałe tysiąc osób i singiel nie załapał się na żadne zestawienie.

Kiedy „Please Please Me” kilka miesięcy wcześniej znalazło się na szczycie brytyjskich list, wytwórnia EMI zarekomendowała ich amerykańskiemu odłamowi, firmie Capitol. Dave Dexter, mający za zadanie słuchać wszystkich płyt EMI i zdecydować, czy nadają się na rynek amerykański kategorycznie oświadczył: „Nie wezmę ich za żadną cenę!” W sprawę zaangażował się producent George Martin, który zwrócił się do Capitolu, aby przejął ich single. „Uważam, że nic na tym nie stracicie, a możecie zyskać wiele.” Ale oni znów odmówili. „Nie sądzimy, aby Beatlesi zrobili cokolwiek na tym rynku”. Po tym, jak czwórka z Liverpoolu z „She Loves You” znalazła się na szczycie brytyjskich list przebojów, spróbował raz jeszcze: „Na litość boską, zróbcie coś z tym! Ci chłopcy za chwilę będą znani na całym świecie. Błagam, przyklejcie się do nich!” Capitol znów odpowiedział, że „(…) Beatlesi to nie nasza bajka. Oni nie zostali stworzeni dla Ameryki.” Wszystko zmieniło się pod sam koniec 1963 roku za sprawą kolejnej piosenki, „I Want To Hold Your Hand”. Był to zapalnik, który uruchomił coś, co dziś nazywa się „największą w dziejach brytyjską inwazją na Amerykę”.

Piosenka narodziła się w rezydencji dziewczyny Paula McCartneya, Jane Asher. Paul mieszkał u Asherów, gdzie John był tam częstym gościem. Obaj spędzili sporo czasu na pisaniu piosenek w piwnicy wyposażonej w pianino. 17 października 1963 roku zabrali ten klejnot do studia nagraniowego i po trzygodzinnej sesji i siedemnastu ujęciach mieli w rękach singiel. Sesja znana jest z tego, że była pierwszą, w której Beatlesi mieli zmodernizowane stanowisko do nagrywania. George Martin: „Sukces The Beatles dodał wagi moim ciągłym wymaganiom, więc szefowie EMI postanowili dołączyć do świata nowoczesnych nagrań i dostarczyli nam czterośladowy magnetofon.” System czterech ścieżek okazał się przydatny. Martin i inżynier dźwięku Norman Smith wykorzystali jedną dla basu i perkusji, inną dla wokalu, a na jeszcze innej połączyli gitary Johna i George’a. Czwarta była zarezerwowana dla dodatkowych efektów. Użyli też efektu kompresora w partii gitary rytmicznej Lennona, aby nadać jej brzmienie organów. Innym efektem było intensywne użycie rytmicznego klaskania, powszechnej praktyki dodawania piosenkom emocji.
Sesja rozpoczęła się od przepowiedni Johna, który powiedział do George’a Martina: „Lepiej przyjdź tutaj i posłuchaj, bo to nasz kolejny numer jeden”. John pewnie sobie nie wyobrażał, że piosenka nie tylko zdobędzie pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów, ale miesiąc później osiągnie ten sam wyczyn po drugiej stronie Oceanu. W przedsprzedaży „I Want To Hold Your Hand” sprzedał się w Wielkiej Brytanii w milionie egzemplarzy i w ciągu tygodnia dotarł na szczyt spychając z pierwszego miejsca „She Loves You”.

W tym samym niemal czasie (31 października 1963 roku) gospodarz największego amerykańskiego programu rozrywkowego „The Ed Sullivan Show” odwiedził Wielką Brytanię i osobiście doświadczył zjawiska pod nazwą „Beatlemania”. „Moja żona Sylvia i ja byliśmy w Londynie, na lotnisku Heathrow. Był tam największy tłum jaki w życiu widziałem. Zapytałem jakiegoś kolesia, co się dzieje, a on powiedział: „The Beatles!”. Pomyślałem: kim do cholery są Beatlesi..? W hotelu zdobyłem nazwisko ich menadżera i niedługo potem zorganizowałem dla nich trzy koncerty.” Ziarno przyszłych sukcesów zespołu w USA zostało zasiane.

W Wielkiej Brytanii „I Want To Hold Your Hand” ukazał się dokładnie 29 listopada 1963 roku. W Stanach planowano wydać go pod koniec stycznia, ale sprytni DJ-e z różnych stacji radiowych przejęli brytyjski singiel i zaczęli puszczać go na początku grudnia. Zachwyceni słuchacze zaczęli dzwonić do radia domagając się kolejnych emisji na antenie. Tysiące telefonów przeciążyły serwery central telefonicznych, które padły na kilka dobrych godzin.
Ciesząca się olbrzymią popularnością piosenka grana była dzień w dzień przez ponad tydzień, co najmniej raz na godzinę. Widząc co się dzieje Capitol zdecydował się przesunąć datę wydania na 27 grudnia w innej okładce, co było wtedy powszechnie stosowaną praktyką. Proszę zwrócić uwagę na papierosa, którego Paul trzyma w prawej ręce. Nie znajdziemy go już na singlu z 1984 roku wydanego z okazji 20-tej rocznicy jego nagrania. Przestrzegając prawnych wymogów o strefach dla niepalących jakie zostały wprowadzone w USA papieros został wyretuszowany. Chwała Bogu, że oszczędzili kultową okładkę „Abbey Road”…

W dniu premiery singla w samym tylko Nowym Jorku w niecałą godzinę rozeszło się dziesięć tysięcy sztuk, a w ciągu pierwszych trzech dni sprzedano ponad ćwierć miliona! Popyt był tak wielki, że Capitol zwrócił się do konkurencji, Columbii i RCA, o pomoc w dodatkowych tłoczeniach. 18 stycznia piosenka weszła na listę Billboard Hot 100, a chwilę potem, 1 lutego, stała się pierwszym singlem Beatlesów, który podbił tamtejsze listy przebojów pozostając na niej przez siedem tygodni. Przyczółek pod British Invasion został przygotowany, a uśpiona Ameryka jeszcze nie zdawała sobie sprawy, co ją czeka w ciągu najbliższych dwóch lat.

Amerykańską stroną „B” singla była piosenka „I Saw Here Standing There”, jedna z pierwszych napisanych wspólnie przez Lennona i McCartneya. Pod koniec 1961 roku Paul zaczął spotykać się z siedemnastoletnią Iris Caldwell, siostrą piosenkarza Rory’ego Storma, lidera The Hurricanes, w którym na perkusji grał niejaki Ringo Starr. Dziewczyna była tancerką i Paul miał wiele okazji, aby oglądać ją na parkiecie. To ona była inspiracją piosenki „Seventeen”, której pierwsze wersy brzmiały „She was just seventeen, never been a beauty queen.” To był dobry rym, ale kiedy przedstawił go Johnowi ten tylko się skrzywił. Obaj usiedli, pomyśleli i zamienili never been a beauty queen na „you know what I mean” (wiesz, co mam na myśli). Tym samym zakochane w nich nastolatki mogły interpretować to jako „co on ma na myśli?”, lub (bardziej prawdopodobne) „dokładnie wiem, co on ma na myśli”. W 1962 roku „I Saw Her Standing There” stało się częścią występów Beatlesów. Kiedy nadszedł czas nagrania, George Martin chciał, by tak to wyglądało. Paul, jak miał w zwyczaju, odliczał jej początek w charakterystyczny dla siebie sposób „one-two-three-four”, ale zamiast usunąć ją w końcowym miksie jak to zawsze czynili, tym razem postanowili zachować odliczanie i nadać jej charakter występu na żywo. Jak na stronę „B” piosenka nie wypadła źle utrzymując się na liście Billboardu przez jedenaście tygodni.
Kiedy po siedmiu tygodniach „I Want To Hold Your Hand” w końcu spadło z listy Beatlesi kompletnie się tym nie przejęli ponieważ ich kolejny singiel, „She Loves You”, wspiął się na jej szczyt. Biorąc pod uwagę, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej na tym samym rynku piosenka przepadła z kretesem można uznać to za klasyczny przypadek zwany „chichotem losu”.
„She Loves You” zostało napisane w czerwcu 1963 roku podczas trasy po Wielkiej Brytanii. Usadowieni w pokoju hotelowym, Paul i John siedząc na swych łóżkach z gitarami wymyślali melodie i tekst. Ich trzy poprzednie single miały w tytule słowo „me”: „Love Me Do”, „Please Please Me” i „From Me To You”. Tym razem użyli słowo „you”. Paul McCartney: „To była piosenka z przesłaniem w sensie, że ktoś jest pośrednikiem i przekazuje wiadomość komuś innemu. Coś w rodzaju: zobaczyłem ją, a ona powiedziała mi, żebym ci powiedział, że cię kocha.” Piosenka jest wypełniona wszelkiego rodzaju smaczkami, które miały podekscytować brytyjską młodzież. John: „Nie wiem, skąd wzięło się 'yeah yeah yeah’, ale pamiętam, że kiedy Elvis zaśpiewał „All Shook Up” to był pierwszy raz w życiu, kiedy usłyszałem jego 'uh huh’, 'oh yeah’ i 'yeah yeah’.” Piosenkę przetestowali na ojcu Paula, który zasugerował, żeby zmienili 'yeah yeah yeah’ na właściwe 'yes yes yes’. Gramatycznie poprawne, ale nie miało odpowiedniego poziomu testosteronu. Poza tym fraza tak przypadła im do gustu, że rozpoczęli nią utwór, co było nietypową modyfikacją w typowej strukturze piosenki pop.

Piosenka ma nie tylko niezwykły początek, ale też ciekawie się kończy. George Martin: „Zaintrygował mnie ostatni akord, dziwny rodzaj seksty durowej, którą grał George, a John i Paul w tym samym momencie grali tercję i kwintę jak w aranżacjach Glenna Millera. Podekscytowani mówili, że nikt wcześniej tego nie robił. Oczywiście wiedziałem, że nie do końca jest to prawda, ale nie dałem tego po sobie poznać.” Cóż, jak widać niewiedza jest błogosławieństwem, a akord jak na piosenkę pop był rzeczywiście nietypowy.

Beatlesi nagrali ją w jeden dzień, 1 lipca 1963 roku. Dla inżyniera dźwięku Normana Smitha sesja rozpoczęła się z bardzo niskimi oczekiwaniami: „Rozstawiałem mikrofony, gdy zobaczyłem tekst na pulpicie. Pomyślałem, że szybko rzucę ina niego okiem. 'She Loves You Yeah Yeah Yeah, She Loves You Yeah Yeah Yeah, She Loves You Yeah Yeah Yeah, Yeah’. Pomyślałem: O mój Boże, co za tekst! To będzie numer, który mi się nie spodoba. Ale gdy zaczęli go śpiewać — bum i… wow! Wspaniale! Byłem przy mikserze i nie mogłem w miejscu ustać!” Smith szybko wrzucił wyższy bieg, dodając swój ulubiony magiczny akcent – „efekt kompresora”. Tym razem zastosował go osobno do perkusji i basu, zamiast razem, jak to zwykle praktykował. Pozwoliło to każdemu instrumentowi na wydobycie bardziej wyrazistego dźwięku.

Jak żadna inna piosenka, „She Loves You” stała się epicentrum Beatlemanii w Anglii. Wydana 23 sierpnia, szybko wspięła się na szczyt brytyjskiej listy przebojów, gdzie utrzymywała się przez cztery tygodnie. Następnie spędziła siedem tygodni w pierwszej trójce i powróciła na szczyt na kolejne dwa. W sumie była na niej przez trzydzieści jeden kolejnych tygodni i stała się ich pierwszym singlem , który sprzedał się w nakładzie miliona egzemplarzy. W Wielkiej Brytanii był najlepiej sprzedającą się małą płytą lat 60-tych nagraną przez jakiegokolwiek artystę.
Miesiąc po brytyjskim wydaniu singiel ukazał się w USA, ale jak już wspomniałem, wtedy przeszedł kompletnie niezauważony. Wszystko zmieniło się po sukcesie „I Want To Hold…”. Drugie podejście „She Loves You” wyniosło go na szczyt list przebojów i utrzymał się tam przez dwa tygodnie. Pod koniec 1964 roku obie płytki zajęły dwa pierwsze miejsca na singlowej liście Billboard’s Year-End Hot 100. Ten fenomenalny sukces otworzył drogę wielu angielskim zespołom beatowym, które ruszyły za Wielką Wodę. Brytyjska Inwazja jakiej Ameryka nigdy wcześniej, ani później nie widziała stała się faktem i zdefiniowała nie tylko brytyjską, ale i amerykańską kulturę. Nie bombami i nie bronią, ale tekstami i gitarowymi riffami.