BAKERLOO „Bakerloo” (1969)

BAKERLOO… kolejna legenda, zapomniana grupa i zapomniana płyta. Wybitna płyta. Jeszcze dziś szczęka opada przy jej słuchaniu. Blues-rockowe trio nagrało album, na którym wzorowało się później setki zespołów. Muzyka była doskonała –  blues z rozbudowanymi formami zawierającymi elementy progresu i wczesnego hard rocka. Trochę mistyki, psychodelii i… nieokrzesanego żywiołu. Gigantycznie fajne solówki gitarowe i świetna sekcja. To był ten niezapomniany 1969 rok! Siedem utworów, czterdzieści siedem minut muzyki. Muzyki będącej kwintesencją gitarowego trio. Esencja blues rocka, porównywalna do Cream. A może znacznie ciekawsza…

BAKERLOO: David Clempson (g); Terry Poole (bg); Keith Baker (dr)
BAKERLOO: David Clempson (g); Terry Poole (bg); Keith Baker (dr)

To właśnie na fali muzyki takich zespołów jak  Cream, czy The Jimi Hendrix Experience powstała na początku 1968 roku kapela o nazwie BAKERLOO BLUES LINE. Powołali ją do życia dwaj muzycy: gitarzysta David „Clem” Clempson i basista Terry Poole. Wkrótce dołączył do nich młody i obiecujący perkusista Keith Baker. Dalej wypadki potoczyły się szybko. Jim Simpson, znany muzyczny menadżer, wziął ich pod swe skrzydła i wspólnie z grupą Earth (późniejszym Black Sabbath) ruszył z nimi w trasę koncertową. 18  października wystąpili w legendarnym, londyńskim klubie Marquee poprzedzając występ Led Zeppelin. W połowie 1969 roku, już jako BAKERLOO podpisali kontrakt z wytwórnią Harvest Records – oddziałem koncernu EMI, który promował i wydawał płyty młodych, obiecujących wykonawców. Wkrótce mogli się pochwalić swym pierwszym singlem „Drivin’ Bachwards/Once Upon A Time” będący adaptacją „Bourree in E minor” J.S.Bacha. Co ciekawe, krótko po wydaniu singla na rynek trafił album grupy Jethro Tuul „Stand Up”, na którym znajdował się bardzo podobny utwór pt. „Bourree”

W tym samym roku, w grudniu, wychodzi ich debiutancka i jak się później okaże jedyna płyta zatytułowana po prostu „Bakerloo”. 

BAKERLOO "Bakerloo" (1969)
BAKERLOO „Bakerloo” (1969)

Jej producentem był Gus Dudgeon, a całość promował „This Worried Feeling” wolny bluesowy kawałek (przedostatni na płycie), który ukazał światu wielkie umiejętności Clempsona. Wspomniany już blues rock nadaje ton całej płycie. Jest jej kręgosłupem, do którego dodawane są różne elementy decydujące o charakterze poszczególnych utworów. Otwierający płytę „Big Bear Folly” to kawał solidnego rock’n’rollowego boogie, który śmiało mógłby znaleźć się w repertuarze Ten Years After. „Bring It On Home” Williego Dixona brzmi jakoś znajomo… Mam! To ten sam numer, który Led Zeppelin zagrali na „dwójce”. Ale jakże inny, bliższy do twórczości ojca białego bluesa, Johna Mayalla. W tym samym kierunku podążają, w początkowych i końcowych fragmentach, „Last Blues” i wspomnianym już „This Worried Feeling”  – przy czym w tym pierwszym wyczuć można silne opary psychodelii. Króciutki „Drivin’ Bachwards” dzięki wzbogaceniu instrumentarium o trąbkę zamiast bachowskiego, barokowego przepychu zyskał jazzową wręcz lekkość. „Gang Bang” powala mocnym hardrockowym riffem, który przeobraża się po chwili w fascynującą improwizowaną galopadę zwieńczoną klasyczną perkusyjną solówką. Ostatni na płycie to monumentalny, prawie piętnastominutowy „Son Of  Munshine”. Mocny, pędzący blues, bardzo „zakrapiany”  elementami metalu i progresji. Przez wielu uznany za najlepszy na całej płycie. To tutaj wszystkie inspiracje spajają się w jedność. Bluesowa żarliwość, hardrockowa moc i jazzowe zapędy improwizatorskie, które ukazują BAKERLOO jako jeden z bardziej fascynujących zespołów tamtych lat.

Label wytwórni Harest oryginalnego winylowego wydania LP "Bakerloo"
Label wytwórni Harest oryginalnego winylowego wydania LP „Bakerloo”

Głośno trzeba powiedzieć, że album „Bakerloo” należy do pierwszej ligi brytyjskiego blues-rocka i śmiało można go stawiać obok klasycznych płyt Johna Mayalla, Cream, czy Led Zeppelin. Oczywiście zespół nie serwował jakiejś unikalnej i wizjonerskiej mieszanki, gdyż ten album to przede wszystkim ekspresja, oraz dynamika. Świetna praca gitarzysty wspomagana jest przez doskonałą sekcję rytmiczną. Terry PooleKeith Baker fundują mocną podstawę, ale są też na tyle doświadczonymi muzykami, że ich gra daleka jest od prostych schematów. Zresztą improwizacja nie jest obca żadnemu z muzyków. Do tego dochodzą jeszcze znakomite kompozycje autorstwa Clempsona Poole’a, którym nie można nic zarzucić.

Pomimo bardzo pochlebnych recenzji i wielkiego zainteresowania fanów, zespół zakończył swą działalność pod sam koniec 1969 r.  Dave Clempson myślami był przy nowym projekcie, do którego wstępnie zaprosił już Cozzy Powella i Dave’a Pegga. Jednak gdy otrzymał propozycję wspólnego grania z grupą Colosseum bez chwili namysłu przyjął tę posadę, w której gra do dziś. Poole wraz z Bakerem stworzyli własny zespół May Blitz, jednak odeszli z niego jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty. Potem Poole dołączył do formacji Vinegar Joe  (z Elkie Brooks i Robertem Palmerem w składzie), zaś Baker do Uriah Heep, z którą to grupą nagrał rockowo – progresywny album „Salisbury” (1971).

Po BAKERLOO został tylko jeden singiel i jeden album. Niewielka to spuścizna. Ale jak bardzo uboższa w doznania artystyczne byłaby muzyka z tamtych lat bez tych nagrań…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *