THE SHIVER „Walpurgis” (1969)

THE SHIVER pochodzili z St. Gallen – szwajcarskiego miasta położonego nieopodal Jeziora Bodeńskiego. Ciekawostką jest to, że językiem urzędowym jest tu język niemiecki, choć miejscowi mówią szwajcarsko-niemieckim dialektem zwanym Alemannic… W 1965 roku powstała tu beatowa grupa The Shivers, w której na gitarze grał Dany Ruhle zaś na perkusji jego przyjaciel ze szkolnej ławki Roger Maurer. Działali niecały rok, po czym zespół poszedł w rozsypkę nie zostawiając po sobie żadnych nagrań. W maju 1967 roku Ruhle i Maurer postanowili wskrzesić nieistniejącą kapelę pod lekko zmodyfikowaną nazwą THE SHIVER namawiając do współpracy, pochodzącego z sielankowego miasteczka Rovio, basistę Mario Conzę. Początkowo grali  rhythm’n’bluesowe kawałki w stylu The Yardbirds i The Spancer Davis Group, a także covery zespołów takich jak Procol Harum i The Moody Blues. Zaczęli też tworzyć własne kompozycje.

W listopadzie 1967 roku trio zdobyło pierwszą nagrodę w „bitwie zespołów” na Schweiz („Swiss”) Rhythm & Blues Festival, który odbył się w Hazyland w Zurychu. Dwa utwory wykonane na żywo podczas festiwalu: „You Don’t Love Me” i „Hear My Plea” znalazły się wkrótce na kompilacyjnym albumie „1. Schweiz Rhythm And Blues Festival” wydanym przez Jecklin Pop Disco w 1968 roku.

Kompilacyjny LP z dwoma nagraniami Shiver
Okładka kompilacyjnego LP z dwoma nagraniami Shiver z festiwalu (1968)

Tuż po festiwalowym sukcesie zespół zasilił kompozytor i klawiszowiec Marco „Jelly” Pastorini były członek beatowej grupy The Sevens z Zurych. Jego obecność spowodowała, że odwrócili się od R & B kierując się w psychodeliczne i bardziej „postępowe” rejony muzyczne… Rok później na tym samym festiwalu wystąpili przed gwiazdą imprezy, grupą Pink Floyd i po raz drugi zgarnęli główną nagrodę –  tyle, że w kategorii… muzyka pop(!). Nagrodą było nagranie małej płytki wspólnie z zespołem The Etc – laureatem w kategorii rhythm and blues. Co prawda singiel okazał się płytą acetatową przeznaczoną głównie dla radiowych DJ’ów, ale muzycy podeszli do jego nagrania z wielką powagą. Nagrali cover Procol Harum „Repent Walpurgis”, zaś The Etc własną kompozycję „I’ve Done You Wrong”. O ile singiel pomógł w dalszej karierze chłopakom z THE SHIVER to The Etc zniknął z muzycznej sceny na zawsze…

Grupa The Shiver (1969)
The Shiver (jeszcze)  jako kwartet (1968).

Pod koniec 1968 roku kiedy niemiecka wytwórnia Maris Musik zaproponowała im kontrakt przygarnęli do siebie brytyjskiego wokalistę Petera Robinsona, który w tym czasie podróżował po Szwajcarii. W takim składzie w grudniu weszli do Soundcraft Studio w Bienne nagrywając swą debiutancką płytę. Dwie kompozycje z tej sesji: „Hey Mr. Holy Man/The Peddle” wydano na singlu bardzo szybko, bo już w styczniu 1969 roku. Okładkę singla zaprojektował znany szwajcarski grafik H. R. Giger, który kontynuując pomysł zmodyfikował ją na dużym albumie. Ten ukazał się kilka tygodni później po tytułem „Walpurgis”.

Okładka płyty "Walpurgis" zaprojektowana przez H.R. Gigera
Okładka płyty „Walpurgis” (1969) zaprojektowana przez H.R. Gigera

Zanim o muzyce, kilka słów o Hansie Rudolfie Gigerze. Ten ceniony szwajcarski grafik najbardziej znany jest w światku filmowym wspierając swoją twórczością przemysł filmowy. To on stworzył pierwsze szkice do filmu „Diuna” (reż. D. Lynch), wziął udział w realizacji filmu „Obcy – ósmy pasażer Nostromo” (reż. Ridley Scott) będąc twórcą nie tylko postaci tytułowego kosmity, ale też wnętrza statku. Giger wspierał także przemysł muzyczny; okładka płyty „Walpurgis” była pierwszą, którą zaprojektował dla rockowego zespołu. Był twórcą logo tria Emerson Lake & Palmer i najbardziej znanego (wówczas ocenzurowanego!) projektu okładki albumu ELP „Brain Salad Surgery”. Współpracował też z takimi grupami jak Island (płyta „Pictures”), Magma („Attahk”), Celtic Frost („To Mega Therion”), Dead Kennedys („Frankenchrist”), Triptycon („Melana Chasmata”) i wieloma innymi…

Album „Walpurgis” otwiera ambitny i fantastyczny „Repent Walpurgis” – siedmiominutowy cover Procol Harum oparty na Preludium No 1 C-dur Jana Sebastiana Bacha. Długi instrumentalny utwór na rozpoczęcie płyty jest zawsze odważnym i ryzykownym posunięciem – SHIVER zrobili to perfekcyjnie i genialnie. To jeden z moich najbardziej ukochanych utworów muzycznych tamtych lat! Zespół wkracza tu na wąską ścieżkę łączącą psychodelię z jeszcze wczesnym, dopiero rodzącym się rockiem progresywnym zabierając przy okazji słuchacza w podróż w przedziwne, mroczne miejsce. Dramatyczny, melancholijny i jednocześnie zabójczy numer kapitalnie poprowadził klawiszowiec Jelly  Pastroini. Dynamiczna sekcja rytmiczna, cudownie zagrane solo gitarowe powodują, że nagranie baaardzo dłuuugo zostaje w głowie. I o ile oryginalna wersja Procol Harum sięgała Nieba, ta w wykonaniu Szwajcarów już tam była…

Po króciutkim „Ode To The Salvation Army” (będącym raczej 40-sekundowym żartem muzycznym zagranym w ragtime’owym stylu niż „poważnym” utworem) mamy kolejny, zresztą nie ostatni, cover „Leavy This Man Alone” grupy The Moody Blues. Świetnie wypada w nim wokalista Peter Robinson. Zwracam uwagę na fajne harmonie wokalne (moim zdaniem lepsze od oryginału), oraz ostrą gitarę Dany’ego Ruhle z ciekawym nieco dysonansowym solem. Tego mi w The Moody Blues brakowało… W „What’s Wrong About The Blues” słychać  szorstką harmonijkę ustną i pozornie „pijany” fortepian – kapitalny kawałek bardzo solidnego blues rocka, który śmiało mógł znaleźć się w repertuarze The Yardbirds, czy u Johna Mayalla w jego Bluesbreakers… Ciężkie brzmienie powraca w „Hey Mr. Holy Man”. Dramatyczna narracja z gregoriańską pieśnią „Dies Irae” tworzą mglistą aurę dla posępnych klawiszy i snującej się w tle gitary. Jest w tym coś z klimatu doorsowskiego „The End” tyle, że „wciśniętego” w trzyminutową ramę… Piosenka „Don’t Let Me Be Misunderstood” kojarzy się głównie z zespołem The Animals (wydana na singlu w styczniu 1965 roku stała się hitem po obu stronach Atlantyku), choć oryginalnie została napisana dla Niny Simone rok wcześniej. Chętnie sięgało po nią wielu innych wykonawców. Wersja Joe Cockera, czy francusko-amerykańskiej grupy dyskotekowej Santa Esmeralda do dziś grana jest przez liczne stacje radiowe na całym świecie. W wykonaniu THE SHIVER sukcesu komercyjnego co prawda nie odniosła (gdyby ukazała się na małej płycie to kto wie..?), ale trzyma poziom pokazując rockowy pazur. I niewiele ustępuje tej nagranej przez Erica Burdona i spółkę… Najkrótsza i na swój sposób urocza piosenka „No Time” to zagubiona w czasie kompozycja oddająca ducha bezpowrotnie minionego czasu – czasu Lata Miłości, Ery Wodnika, hipisów. Cóż, w roku 1969 takie rzeczy jeszcze się pamiętało… Album kończy instrumentalny „The Peddle” – powolny, przeciągnięty blues brzmiący lekko i  delikatnie, z pewną nutką nostalgii i odrobiną psychodelicznych dźwięków. Ech, można się zasłuchać…

Label niemieckiej wytwórni Maris Music
Oryginalny label niemieckiej wytwórni Maris Musik.

Kompaktowa reedycja płyty „Walpurgis” wydana przez niemiecką wytwórnię Garden Of Delights w 2004 roku zawiera trzy bonusy, które (nie ukrywam) sprawiły mi wielką radość. Pierwsze dwa to koncertowe nagrania z festiwalu z Zurychu, o których pisałem wyżej. Trzeci bonus to absolutna sensacja –  pierwotna wersja „Repent Walpurgis” wydana na acetacie, różniąca się od tej znanej z dużej płyty! Do kompletu dołączono booklet zawierający wiele unikalnych zdjęć zespołu, reprodukcje okładek i labeli, także tych pirackich. Jak się bowiem okazuje przez lata krążek był najchętniej bootlegowaną płytą CD na świecie…

Muzyczne różnice doprowadziły do rozwiązania THE SHIVER pod koniec 1969 roku. Dany Rhule i Jelly Pastorini założyli zespół Deaf, z którego później wykluła się kolejna legenda szwajcarskiego rocka progresywnego – grupa Island. Ale to już inna historia …

3 komentarze do “THE SHIVER „Walpurgis” (1969)”

  1. Cześć
    Właśnie niedawno ich sobie odświeżałem (też pod kątem opisu). Fajna rzecz, wyróżnia się cover Procol Harum a i reszta nagrań ocieka przyjemnymi dźwiękami.
    Pozdrawiam
    Grzesiek

    1. Witaj Grzesiu!
      „Repent Walpurgis” w wykonaniu SHIVER usłyszałem po raz pierwszy w radiowej „Trójce” wiele lat temu mając lat …naście w wakacyjnej audycji Piotra Kaczkowskiego. Długo go „piłowałem” na swym magnetofonie szczególnie nocną porą. Oryginalną wersję Procol Harum też kocham, ale Szwajcarzy urzekli mnie pierwsi, więc czuję do nich sentyment szczególny. Polecam też zespół ISLAND, który powstał po rozpadzie The Shiver (płyta „Pictures” z 1977) z okładką H.R. Gigera, który określany jest wsród fanów prog rocka szwajcarskim Van Der Graaf Generation. Ale o tym to Ty już chyba doskonale wiesz!
      Pozdrawiam!
      Zbyszek

  2. Witaj Zbyszku
    Oj to chyba musiało być w latach 70tych, bo ja Kaczkowskiego słuchałem od 1979, pamietam jak w pewne grudniowe popołudnie przyniósł dwa nowe numery Pink Floyd z The Wall. „Empty Spaces” do ddziś pamiętam, że zrobiło duże wrażenie na mnie a z Floydów to znałem wtedy tylko Dark Side… i to nie w całości.
    Pozdrawiam
    Grzesiek

Skomentuj greg66 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *