PINK FLOYD ” A Collection Of Rare Live Instrumentals (1969-1971)” „Live In Montreux” (1970)

Kolejne dwa niezwykłe, sensacyjne można wręcz powiedzieć, wydawnictwa grupy PINK FLOYD wydane w limitowanym nakładzie do 500 egzemplarzy. Nie muszę dodawać jaką radość sprawiają mi takie płytowe rarytasy. A jest się naprawdę z czego cieszyć! Przypomnę, że ten znakomity zespół poza częściowo koncertowym albumem „Ummagumma” wydanym w 1969 roku nie publikował albumów „live” w tamtym czasie o czym już wspominałem w wpisie pt. „PINK FLOYD SPOD CHOINKI”  w marcu tego roku.

Pierwsze z tych wydawnictw, zachowując chronologię, to dwupłytowy album „A Collection Of Rare Live Instrumentals (1969 – 1971)”, będący kompilacją bardzo rzadkich, lub też wyjątkowych koncertowych nagrań zespołu z jego najciekawszego i najlepszego (zdaniem wielu) okresu. Te instrumentalne nagrania/rarytasy zostały zarejestrowane podczas różnych tras koncertowych po Europie jaki PINK FLOYD dali pomiędzy wydaniem albumów „More” a płytą „Atom Heart Mother”.

Pink Floyd - "A Collection Of Rare Live Instrumentals" (1969-1971)
Pink Floyd – „A Collection Of Rare Live Instrumentals” (1969-1971)

Już na sam początek dostajemy super niespodziankę – dwa bardzo psychodeliczne i nigdy nie wydane na płytach(!) utwory „Corrosion” oraz „Moonhead” połączone  w jedną całość. Ten drugi pojawi się raz jeszcze na drugim dysku w innej wersji. Następna kompozycja to 20-minutowy „Interstellar Overdrive”. Fantastyczny, megapsychodeliczny utwór z gościnnym udziałem… Franka Zappy na drugiej gitarze! To niesamowite wydarzenie udokumentowano także zdjęciem opublikowanym na tylnej stronie okładki tego podwójnego CD. Kompozycja „Violent Sequence” Ricka Wrighta została wykorzystana w filmie Michelangelo Antonioniego „Zabriskie Point” w 1970 roku. Trzy lata później to cudo w nieco zmienionej wersji pojawi się na słynnym albumie „Dark Side Of The Moon” jako „Us And Them”. Tutaj mamy wersję krótszą o dwie minuty. Po niej następuje suita  „Atom Heart Mother”, która została zarejestrowana w paryskim Theatre des Champs-Elysees 23 stycznia 1970 r, a więc dziewięć miesięcy przed ukazaniem się płyty na rynku. Oczywiście wersja koncertowa różni się od tej znanej z oficjalnego wydawnictwa. Bez orkiestry symfonicznej i  chóru. Za to wykonana w mocnym rockowo – progresywnym stylu.Robi ogromne wrażenie! Tak jak i następne rozbudowane do 11 minut nagranie „Main Theme From 'More’ „ ze świetną improwizowaną partią solową na bębnach w wykonaniu Nicka Masona. Pierwszą płytę kończą dwa połączone ze sobą tematy pochodzące z tytułowej kompozycji z drugiego albumu „A Saucerful Of Secrets”: The End Of The Begining” i „Celestial Voices”.

Drugi krążek rozpoczyna „Interstellar Overdrive” tym razem bez Franka Zappy w nieco krótszej, 14-minutowej wersji. Wciąż psychodeliczny i hipnotyzujący. Z kapitalnymi partiami gitary Davida Gilmoura i pulsującym basem Rogera Watersa. Z kolei „Quicksilver” i „Moonhead” to popis grającego na klawiszach Ricka Wrighta. Czarodzieja biało-czarnych klawiszy! Przy utworze „Careful With That Axe, Eugene” zawsze wymiękam. Uwielbiam ten utwór! Za wszystko: za niesamowitą atmosferę, za klimat, za pomysł i wykonanie. Po prostu uwielbiam i już! Awangardowy „Sysyphus” jest kompozycją, którą Rick Wright przygotował na studyjną część albumu „Ummagumma”. Zespół na scenie wykonywał ją bardzo rzadko i jest to jedyna najlepiej dźwiękowo zachowana wersja koncertowa! Ale największa  bomba tego wydawnictwa została zachowana prawie na sam koniec. Myślę, że każdy fan klasycznego rocka, nie wspominając fanów PINK FLOYD, chciałaby usłyszeć jak brzmi jedyna OCALAŁA wersja „Alan’s Psychodelic Breakfast”, o której krążyły legendy i o której czytało się jedynie w zagranicznych książkach! Całość tego niezwykłego albumu kończy pięciominutowy „Blues”.

Na koniec słów kilka o jakości tych nagrań. Otóż na 160 minut muzyki jaką tu dostaliśmy połowa z nich (czyli 80 minut!) brzmi doskonale, poprzez naprawdę dobrą (50 minut) i przeciętną, ale do zaakceptowania (30 minut). Tak więc tych gorszej jakości nagrań nie jest aż tak wiele. Pod względem historycznym, te unikatowe i nigdy wcześniej nie publikowane rarytasy warte są poznania bez względu na ich techniczną jakość! I są po prostu bezcenne!

Problemu z jakością dźwięku nie ma natomiast kolejne, także dwupłytowe wydawnictwo „Live In Montreux 1972”, które jest zapisem genialnego występu PINK FLOYD w Altes Cassino 21 października 1972 roku w tym jakże pięknym szwajcarski mieście (było to tuż po wydaniu albumu „Atom Heart Mother”).

Pink Floyd "Live In Montreaux 1970"
Pink Floyd „Live In Montreaux 1970”

Koncert ten został bowiem zarejestrowany na dwóch profesjonalnych magnetofonach Uher ustawionych tuż przy scenie. A ponieważ akustyka w tym miejscu była ponoć legendarna, tak więc całość brzmi fantastycznie! Ta płyta śmiało mogłaby wyjść jako regularna pozycja „live” i być ozdobą oficjalnych płyt w dyskografii zespołu. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z PINK FLOYD w najwyższej, szczytowej wówczas formie! I to  nie przypadek, że wielu znawców twórczości grupy uważa ten właśnie koncert za najlepszy jeśli nie w całej karierze, to na pewno w tym okresie! Poza tym materiał został lekko odszumiony, słychać większą ilość basu i tonów wysokich, więc brzmi to imponująco!

Zaprezentowano tu 11 utworów, w tym m.in. „Cymbaline” „Falt Old Sun” , „The Embryo”, „Set The Controls For The Heart Of The Sun”, More Blues”. Większość z nich trwa zdecydowanie grubo ponad 10 minut. Jedynie „Green Is The Colour” i „Just Another 12 Bar” oscylują w granicach trzech i pięciu minut. Dodano też dwa nagrania bonusowe: „Intersteller Overdrive” i „Astronomy Domine” z występu z następnego dnia. I to jest ten PINK FLOYD jaki fani (ja także) uwielbiają najbardziej: wciąż eksperymentalny, wciąż czarujący psychodelicznym brzmieniem, ale także potrafiący zagrać mocno, hard rockowo! Do tego mamy niesamowicie cudowne partie Gilmoura i Wrighta – w takiej formie zespół nigdy wcześniej, ani potem nie był. Przebił nawet jakże wyśmienity materiał z „Ummagummy”! Rzecz niemal nie do uwierzenia i wyobrażenia! Wielka szkoda, że z tego jakże magicznego 1970 roku nic oficjalnie nie zostało wydane. Na szczęście jednak wciąż ukazują się odnalezione w  archiwach nagrania, które sprawiają radość fanom klasycznego starego rocka! Płyta „Live In Montreux 1970” jest tego najlepszym dowodem! Czekam więc na więcej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *