Tylko dla otwartych umysłów. HORSE (1970).

Nie ma wątpliwości, że w ostatnich latach Rise Above Records było jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc wielbicieli nieznanego i rzadkiego ciężkiego rocka z lat siedemdziesiątych. W ramach serii Rise Above Relics wytwórnia wydała światu mnóstwo niesamowitych wydawnictw takich zespołów jak Incredible Hog, Bang, Steel Mill, Possessed, AX i wiele innych. Do tej genialnej listy dopisano HORSE.

Istnieje prawdopodobieństwo, że wielu nigdy wcześniej mogło nie słyszeć o HORSE choć wiem, że w kręgach fanów starego rocka cieszy się ona pewną estymą. Pochodzący z południowego Londynu kwartet rozpoczął swą działalność pod koniec lat 60-tych, a więc w czasie gdy na brytyjskim rynku muzycznym pojawiło się mnóstwo podobnych kapel. HORSE wyróżniał się jednak tym, że wówczas grał progresywnego ciężkiego rocka, na który wpływ miał okultyzm zmieszany z elementami psychodelii. Tym samym należał do jednego z pierwszych zespołów (jeszcze przed Coven i Black Widow), który przecierał nowy szlak.

Horse (maj 1970). Od lewej:Rod Roach (g), C.olin Standring (bg), Adrian Hawkins (voc) i Steve Holley (dr).

Grupę założyli pod koniec 1968 roku gitarzysta Rod Roach grający wcześniej w legendarnym zespole Andromeda i wokalista Adrian Hawkins. Chwilę później dołączył do nich były muzyk The Formula, 15-letni(!) perkusista Steve Holley, a skład uzupełnił basista Colin Standring. Od początku muzycy skupili się na pisaniu własnego materiału celowo uciekając od bluesa próbując stworzyć coś bardziej agresywnego i odmiennego. Intensywnie szlifowaniu go na próbach, a gdy wszystko zazębiło, w połowie 1969 roku zaczęli grać na żywo w tempie końskiego galopu.

Szefowie RCA Records, będąc pod wrażeniem potężnego brzmienia zespołu szybko zaproponowali im kontrakt płytowy. Byli wówczas jedną z nielicznych rockowych kapel (po Andromedzie i Skip Bifferty) jaką wytwórnia przyjęła pod dach swej stajni. Postawili jednak warunek: młody perkusista musiał odejść, gdyż brytyjskie prawo zabraniało zatrudniania osób poniżej 16 lat. Grupa musiała poszukać nowego bębniarza. Ostatecznie wybór padł na Rica Parnella i to z nim podpisali kontrakt. W Boże Narodzenie rozpoczęli sesje nagraniowe w londyńskich Olympic Studios. Inżynierem nagrań był George Chkiantz późniejszy producent płyt m.in. Small Faces, Hawkwind i Family. RCA naciskało, aby płyta wyszła w ostatnim dniu 1969 roku. Pech chciał, że wokalista nabawił się zapalenia strun głosowych i sesję musiano odłożyć na kilka tygodni. Ukończono ją dopiero wczesną wiosną, ale wytwórnia do tego czasu straciła zapał do jej szybkiego wydania. Ostatecznie album „Horse” ukazał się latem 1970 roku. Okładkę do płyty, z ilustracją satanistycznego konia, zaprojektował Roger Wootton z zaprzyjaźnionej grupy Comus.

Pierwsze wydanie albumu „Horse” (RCA 1970)

Oryginalny krążek wypełnia dziesięć kompozycji napisanych w większości przez Adriana Hawkinsa i zawiera w zasadzie wszystkie moje ulubione składniki ciężkiego grania, a mroczne, psychodeliczne i progresywne elementy dodatkowo podkreślają fantastyczne wrażenia muzyczne… Głos wyjącego wilka, dźwięki końskiej uprzęży, gitarowy riff z mocną perkusją zaczynają utwór „The Sacrifice”.  Intensywny, dziki, nieokiełznany, na pozór chaotyczny i niechlujny, a przyciąga uwagę z niezwykłą siłą. Makabryczna atmosfera z diabolicznym śmiechem, gęstą sekcją rytmiczną, chropowatym wokalem, ale i konkretnym tematem muzycznym przewijają się przez całe nagranie. Rick Roach serwuje smakowite zagrywki gitarowe; łkająca gitara tka muzyczne ozdobniki, które odkrywamy dopiero po kolejnym przesłuchaniu! Adrian Hawkins rozwala system swoim wokalem. W końcówce brzmi jak rozzłoszczony, pomylony furiat przygotowujący się do uczty na dziewiczym ciele i wypiciu krwi  wykrzykując „Kocham twoją krew… poświęć się!” Zgoda, nie jest to najbardziej oryginalny typ tekstu, ale wyśpiewany z zaciętością na swój sposób mrozi i… przekonuje. Więcej przestrzeni i powietrza mają kolejne utwory. Delikatny i folkowo melodyjny wstęp „See The People Creeping Road” w dalszej części rozwija się w całkiem mocne psychodeliczne granie; bluesowe „And I Have Loved You” brzmi lirycznie i delikatnie, podczas gdy „Freedom” i „Last Control” są powrotem do ciężkiego grania. Przypominający klimatem The Doors, utwór „The Greet The Sun” może pochwalić się jedną z najjaśniejszych melodii na tym krążku. Trzyminutowe „Gypsy Queen” z krótką, ale za to fantastyczną solówką gitarową, oraz progresywne i dojrzałe „Step Out Of Line” należą do najwspanialszych momentów na tym albumie.

Tuż po wydaniu longplaya (bez fanfar ze strony RCA) HORSE ruszył z kopyta w koncertowy galop, aby promować debiutancki krążek. Warto dodać, że w tej kilkumiesięcznej trasie towarzyszyła im grupa Comus… W takcie trwania tournee zespół opuścił Ric Parnell, który przyjął propozycję zastąpienia Carla Palmera w Atomic Rooster. Jego miejsce za bębnami ponownie zajął Steve Holley. Co prawda Parnell po kilku miesiącach powrócił i wspólnie z zespołem odbył trasę po Niemczech, ale w 1971 roku definitywnie pożegnał się z kolegami przechodząc na stałe do Atomowego Koguta, z którym nagrał dwie płyty: „Made In England”(1972) i „Nice 'N’ Greasy”(1973). Wiosną tego samego roku odszedł także Colin Stranding, co spowodowało nagłe zatrzymanie kłusującego Konia, a następnie doprowadziło do rozwiązania grupy.

Po krótkim odpoczynku Hawkins i Roach postanowili zacząć wszystko raz jeszcze. Porzucając nazwę HORSE stworzyli nowy, pięcioosobowy zespół Saturnalia, z którym nagrali jedną płytę „Magical Love” (1973). Chwaląc jej wysoki poziom artystyczny wspomnieć należy, że był to pierwszy na świecie picture disc z holograficznymi obrazami w 3D po obu stronach krążka… Rick Parnell po rozstaniu z Atomic Rooster grał z włoskimi grupami progresywnymi Ibis i Nova, następnie przeniósł się do USA, gdzie stał się wziętym muzykiem sesyjnym.  Po odrzuceniu propozycji grania w zespole Journey został jedną z gwiazd bardzo popularnego za Oceanem filmu „This Is Spinal Tap” (1984) grając w nim… perkusistę. Obecnie prowadzi autorski program radiowy o nazwie „Spontaneous  Combustion” w Missoula w stanie Montana, gdzie mieszka od lat…

14 października 2016 roku Rise Above Records zrobiło wielką frajdę fanom zespołu HORSE, ale też i miłośnikom rodzącego się wówczas hard rocka, wydając luksusową reedycję krążka pod tytułem „For Twisted Minds Only”. Oprócz oryginalnych dziesięciu utworów na płycie CD znajduje się sześć dodatkowych, które wcześniej nie zostały wydane (podwójna, limitowana wersja winylowa zawierała dwa razy więcej bonusów!). Dla tych, którzy nigdy wcześniej nie zetknęli się z HORSE nic straconego bowiem w środku znajduje się 20-stronicowa książeczka opowiadająca historię zespołu.

Reedycja płyty na CD wytwórni Rise Above Relics (2016)

Znając niemal na pamięć album ciekaw byłem owych bonusów. A te są naprawdę wyborne. Wczesne wersje „Winchester Town” (tutaj jako „Winchester Town/Dreams Turn To Ashes” skrócone niemal o połowę), oraz psychodeliczna ballada „She Brings Peace” (jeszcze ze Steve’em Holleyem na bębnach!) znajdą się później na płycie grupy Saturnalia. Młodziutkiego Holleya spotkamy także w nagraniu „Anthems Of The Sea” brzmieniem przypominający mój ukochany zespól Free. Z kolei początek „Autumn” ma atmosferę muzycznych miniatur z „filmowej” płyty „More” Pink Floyd przechodzący w  energetycznego rhythm’n’ bluesa w stylu The Yardbirds. Największe wrażenie robi „Born To Be Wilde” (nie mający nic wspólnego ze słynną kompozycją grupy Steppenwolf). Ten fantastyczny, blisko siedmiominutowy zespołowy jam z psychodeliczną, hendrixowską, ostrą gitarą mógłby śmiało znaleźć się na ścieżce dźwiękowej w filmie „Czas Apokalipsy” Coppoli obok słynnego „The End” Doorsów. Takie nagrania jak to nie powstają codziennie; być może muzycy byli pod wpływem „dopalaczy” poszerzając im horyzonty percepcji, bo alkohol raczej nim nie był… (żart!). W nagraniu tym, oraz w „Picture Of Innocence”  na bębnach zagrał Jess Lidyard, późniejszy wieloletni perkusista Gary Numana.

Łącząc w bardzo innowacyjny sposób estetykę różnych gatunków muzycznych HORSE stworzył bardzo interesujące dzieło, które nie zostało docenione w swoim czasie. Na szczęście jego dziedzictwo przetrwało wystarczająco długo, aby osiągnąć kultowy status wśród muzyków, krytyków i fanów gatunku mających otwarte umysły z szerokim spektrum na muzykę.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *