SOLUTION „Solution” (1971), „Divergence” (1972).

Pierwsze kontury holenderskiego SOLUTION wyłoniły się ze szczątków jazzowego zespołu The Keys około 1966 roku, który od pewnego czasu robił furorę w środowisku studenckim w Groningen. To tam spotkali się grający na saksofonie Tom Barlage i klawiszowiec Willem Ennes. Niestety grupa często zmieniała skład, a gdy część muzyków chciała grać popową muzykę Barlage i Ennes odeszli i utworzyli Soulution. W 1969 roku były perkusista Cuby And The Blizzards, Hans Waterman dołączył do przyjaciół. Trio zmieniło nazwę, która mylnie kojarzyła się z muzyką soul. Usuwając literkę „u” z pierwszego człona nazwy powstała podobna, choć całkiem nowa –  SOLUTION. I to od tego momentu tak naprawdę zaczyna się oficjalna historia zespołu.

Na początku 1970 roku podpisali kontrakt z małą, lecz prężną wytwórnią Catfish. Chwilę po tym skład tria zasilił śpiewający basista Peter van der Sande. Rok później, w trakcie trzydniowej sesji nagraniowej, którą wytwórnia płytowa zorganizowała w dniach 17, 18 i 19 maja w Bovema Studios w Hemstead Sande został zastąpiony przez Guusa Willemse’a. Tym samym na debiutanckim krążku zagrało dwóch basistów. A ten ukazał się pod koniec 1971 roku. Pierwsze spojrzenie na okładkę i już robi się miło. Mały chłopiec jadący wzdłuż kanału na trójkołowym rowerku ubranym jest w kamizelkę ratunkową koloru pomarańczowego – takiego samego jak logo z nazwą zespołu. W dalekim planie widać stojących pod drzewem muzyków obserwujących chłopca. Projekt i samo zdjęcie wykonane przez holenderskiego fotografa Janosa Barendsena robi wrażenie migawki z niedzielnego spaceru gdzieś w okolicach uroczej wioski  Spaarnwounde.

Front okładki płyty „Solution” (1971)

Album zawiera pięć, głównie instrumentalnych, jazz rockowych kompozycji ze skłonnościami do progresywnych (symfonicznych) brzmień. Nasuwają się stylistyczne porównania do Franka Zappy z okresu płyty „Hot Rats”, Caravan, Focus, Soft Machine, Pink Floyd… Zaczyna się od „Koan”. Powtarzalny riff grany na klawiszach i saksofonie na samym wstępie buduje solidne brzmienie oparte na fundamencie ciężkiego rocka oferując przy tym jazzowy swing z energiczną sekcją rytmiczną z rockowymi (i nie tylko) zagrywkami perkusyjnymi z kongami i krowimi dzwonkami. Liczne zmiany tempa, wzorcowe partie saksofonu, zniekształcone organy przypominające moje ulubione brzmienie Canterbury, oraz wyrafinowana gra na syntezatorach utrzymują się na terytorium rocka progresywnego z wysokiej półki.  Dźwięki fletu przywodzą na myśl inny holenderski zespół tej epoki, a mianowicie Focus, ale SOLUTION od początku pokazało własne, dość wyjątkowe jak na rok 1971 brzmienie… Fortepianowa miniaturka „Previev” przechodzi w 12-minutowy, mroczny „Phrases”. Zaczyna się od niesamowicie hipnotycznego, przestrzennego floydowskiego brzmienia klawiszy z dodatkiem fletu, fajnego basu i delikatnego bębnienia. W środku zespół nabiera mocy w punkcie, w którym basista śpiewa kilka linijek tekstu głosem przypominającym wokal Petera Gabriela. Muzyka staje się bardziej agresywna, jest w niej moc i potęga wczesnych Yes i VDGG.  W zakończeniu dochodzi do eskalacyjno-schizofrenicznej gry w stylu King Crimson z ciężkim basem, perkusją i saksofonami: altowym i sopranowym. Wow! Porywająca muzyka..! Z kolei „Trane Steps” to utwór, w którym Barlage składa hołd Johnowi Coltrane’owi. Oczywiście nagranie zawiera zarówno powolne granie rozciągające się na psychodeliczne obszary w łagodnym jazz rockowym blasku, jak i tę bardziej choleryczną, z pewną dozą agresywności, szaloną instrumentalną stronę, gdzie muzycy mogą błysnąć swym kunsztem. Nastrój całkowicie zmienia ostatni, nieco żartobliwy utwór „Circus Circumstances”. Zaczyna się od muzyki cyrkowej (stąd tytuł) i potem rozciąga się na rozległe tereny przypominające momenty z płyt „Hot Rats” Zappy.

Debiutancki album pokazuje przywiązanie SOLUTION do dźwięków amerykańskiego jazzu zamiast do płynących symfonicznych melodii i dziwacznego art-rocka. Prawdziwą sztuką było płynne połączenie złożonych elementów jazzu w szerszą progresywną całość. Wciąż podziwiam i szanuję ich za to, że nie wpadli w pułapkę grania muzyki dla muzyki, która to przypadłość nękała wiele ówczesnych zespół.

Pierwszy publiczny występ w zaktualizowanym składzie z Guusem Willemsem miał miejsce 15 lipca 1971 roku w katedrze w Unkirk. Był stres ponieważ koncert rejestrowała holenderska telewizja, a oprócz nich grał amerykański James Gang z charyzmatycznym gitarzystą Joe Walshem. Na szczęście wszystko przebiegło gładko i bez problemu. Pół roku później SOLUTION przeniósł się z Catfish  do Harvest i wydał drugą płytę „Divergence”.

Druga płyta zespołu SOLUTION „Divergence” (1972)

W przeciwieństwie do swojego poprzednika drugi album okazał się bardziej przystępny. Na szczęście magia instrumentalna zespołu nie zniknęła. Eklektyczne, innowacyjne wycieczki z debiutu zastąpiono lżejszą odmianą jazz rocka, a kompetentni i utalentowani muzycy dodali szereg wyrafinowanych, subtelnych szczegółów. Słychać to w otwierającym płytę nagraniu Second Line”, które wykazuje dojrzałe podejście do procesu zbiorowego komponowania. Nacisk na melodię w przeciwieństwie do atonalnej akrobatyki opłacił się. Klawisze Willema Ennesa z solidnym wsparciem sekcji rytmicznej, brzmią ciepło i lirycznie. Głos Guusa Willemsa jest nieco szorstki, ale w zasadzie „nie psuje pogody”. A kiedy Tom Barlage zaczyna działać ze swoimi romantycznymi saksofonowymi solówkami, znikają wszelkie obawy i wątpliwości. Po piątej minucie artyści porzucają sielankowe otoczenie i, pamiętając o swoich progowych korzeniach, dają skrzący się gęsto posypany jazzowy rock… W tytułowym nagraniu maestro Barlage dokonuje cudów strzelając ze swych wystrzałowych saksofonów do wszystkich żywych istot w promieniu pół mili. Mniej więcej od 4 i pół minuty ciągnie długie solo przypominające mi końcówkę „Shine On You Crazy Diamond Part 1” Pink Floyd. Pomimo braku gitary ten niesamowity utwór nie traci nic ze swej atrakcyjności. Nawiasem mówiąc nagranie to zna pewnie każdy fan zespołu Focus; zostało ono wykorzystane na płycie „Moving Waves” jako część suity „Eruption”… Psychodeliczne bąbelki pękające w  „Fever” harmonijnie rozpuszczają się w pysznym jamie, w którym główną rolę odgrywają mistrzowskie partie fletu w nierozerwalnym pakiecie z elektrycznymi organami… Kolejny przykład nieskończonego talentu muzyków to 12-minutowe „Concentration”. Improwizowany stop zmysłowego bluesa i jazzu z wibrującym Hammondem w towarzystwie fletu, saksofonu i wokalu Guusa.  Dużo tu wzajemnych relacji między wszystkimi czterema członkami, szczególnie między Barlage’em i Ennes’em; ten ostatni raz czy dwa mruga do McCoy Tynera  jakby chciał zrewanżować się za hołd odegrany przez kolegę w „Trane Steps”. Wiem, że ostrożni twórcy policzyli, zmierzyli i zważyli każdą nutę po sto razy by zbliżyć ją do ideału. Udało się..? Kolejny, 40-sekundowy „Theme” to neoklasyczna mgiełka-przerywnik będąca wstępem do  „New Dimension”. Zamykająca płytę całkiem przyjemna ballada z elektrycznym fortepianem, z lekka popylającą perkusją i spokojnym saksofonem wtapiającym się w ciepły głos basisty powoduje, że całej płyty chce się posłuchać raz jeszcze…

Drugi krążek dystrybuowany na Wyspach przez EMI utrwalił mocną pozycję zespołu na tamtejszym rynku muzycznym. Po krótkim czasie regularnie koncertowali w Wielkiej Brytanii jako headliner mając na „rozgrzewce” m.in. Badfinger i ELO… Na zakończenie warto też podkreślić rolę producenta obu płyt, Johna Schuursma. Jego innowacyjne podejście do muzyki pozwoliło mu uwierzyć w zespół i dać chłopakom całkowitą swobodę w studio. Muzyczne trendy w duchu Zappy i sceny Canterbury (Soft Machine), wpływ Johna Coltrane’a, melodyczne zapędy brytyjskiego prog rocka zostały doskonale przez niego odczytane i idealnie zrealizowane. A to była już duża część ogólnego sukcesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *