DARRYL WAY’S WOLF „Saturation Point” (1973); „Night Music” (1974).

/Uwaga! Poniższy tekst jest kontynuacją wpisu pt. DARRYL WAY’S WOLF „Canis „Lupus” (1973) opublikowany 3 czerwca 2020 roku. Zainteresowanych odsyłam do rubryki „Archiwa. Czerwiec 2020”; znaleźć go też można wpisując tytuł w wyszukiwarce  na stronie głównej bloga/

Po wydaniu debiutanckiej płyty „Canis Lupus”, która zgromadziła niezłe recenzje czołowych brytyjskich krytyków, już miesiąc później, w lipcu 1973 roku, kwartet WOLF zanurzając się w żywy wir rocka progresywnego wszedł do studia Decca Records w Tollington Park w północnym Londynie, aby rozpocząć pracę nad kolejnym albumem. Nowym producentem nagrań został Sean Davies, znany m.in. ze współpracy z takimi wykonawcami jak King Crimson, Yes, Rick Wakeman, Status Quo… Zarejestrowali wówczas dwa nagrania: „A Bunch Of Fives” i „Five In The Morning”. Wytwórnia Deram uznała je za tak dobre, że miesiąc później trafiły na singiel. Krótka przerwa na koncerty odbywające się głównie wśród akademickiej publiczności nie wybiła ich z rytmu. W drugiej połowie sierpnia kontynuowali studyjną pracę, a jej uwieńczeniem był album „Saturation Point” wydany na początku listopada.

Front okładki „Saturation Point” (1973)

Niemal całkowicie instrumentalny „Saturation Point” w sposób może nawet bardziej efektowny niż debiutancki „Canis Lupus”, podkreśla dialogi pomiędzy gitarą i skrzypcami, wspierane przez sekcję rytmiczną, która gra z przekonaniem i która pozwala Wayowi wyrazić siebie z niezwykłą spontanicznością i swobodą. Klawisze (głównie fortepian elektryczny) pojawiają się zaskakująco rzadko, prosto i dyskretnie. Albumowi bliżej do płyt Jean-Luc Ponty’ego z połowy lat 70-tych, niż do czegokolwiek związanego z Curved Air. Setlista składająca się z siedmiu nagrań łączy rockową energię z progresywnymi ambicjami, okazjonalnymi skłonnościami do muzyki funk i fusion z brzmieniowymi wpływami jazzu i bluesa. Obsesja na punkcie doskonałości sprawiła, że całość jest bezbłędnie wykonana i doskonale zsynchronizowana.

Podróż zaczyna się od piekielnie ognistego „The Ache”. Ale ten ból (ang. ache) nie jest okrutny, lecz (wybaczcie mi ten paradoksalny epitet) wdzięczny. Siła sekcji rytmicznej w połączeniu z ognistymi skrzypcami elektrycznymi Darryla i wyrafinowanymi gitarowymi solówkami Etheridge’a daje atrakcyjny obraz rocka w eleganckim stylu. Tych dwoje łączy jakaś telepatyczna więź i łatwa (ale tylko z pozoru) zdolność do równoległego zapanowania nad emocjami. Jednym słowem genialny początek! „Two Sisters” wygląda na prostszą kompozycję. I nic w tym  dziwnego, bo tak naprawdę jest to zgrabna  piosenka zaśpiewana przez basistę Deka Messecara, na którą składają się żywsze fragmenty grane przez lidera… W „Slow Rag” elegancja barokowych monogramów  Waya łączy się z refleksami gitary elektroakustycznej Johna spokojnie tkającego swój gitarowy gobelin mający zdecydowanie śródziemnomorski klimat przechodzący w paroksyzm emocji. Prawdziwa uczta dla wielbicieli nastrojowych etiud w wielkim stylu… Najkrótszy w tym zestawie, „Market Overture” (3:40), jest dziwnie schizofrenicznym utworem, który zestawił ze sobą pozornie niezwiązane ze sobą części: skomplikowany funk, trochę żartobliwych rytmów i gwiezdne gitary. Dalej mamy „Game Of  X”, czyli dziką mieszankę mocnych  i energicznych ataków z palącymi skrzypcami, mocnym śpiewem i hałaśliwym gitarowym zawodzeniem. John Etheridge po raz kolejny udowodnił swoją wartość, a ten prawie punkowy numer pokazuje, że WILK ma duże kły… Tytułowy „Saturation Point” jest doskonałym przykładem połączenia jazzu i rocka. Powolna eksploracja cztero i sześciostrunowych instrumentów daje możliwość poszukiwania nowych dźwięków – pozornie bez wysiłku, jakby dla zabawy…  Kulminacyjny punkt albumu, finałowy Toy Symphony” to bogaty bulion energetycznych składników, z których lider potrafił  przyrządzić znakomitą potrawę. Co prawda Daryll Way powraca do intensywnych klasycyzmów skrzypcowych demonstrując swoje pełne mistrzostwo, ale szybko zostaje porwany przez potężny bas i bębny Mosleya przenosząc aranżację w bardziej rockowe rejony. Ostatnie minuty to szaleństwo ekscytującej gry, która zapiera dech w piersiach, jak bezbronną ofiarę ściganą przez głodnego wilka.

Tył okładki kompaktowej reedycji wytwórni Esoteric (2008)

Kompaktowa reedycja „Saturation Point” z 2008 roku wytwórni Esoteric Reissue zawiera trzy bonusy. Pierwsze dwa pochodzą z lipcowej sesji nagraniowej, o której wspominałem wyżej. „A Bunch Of Fives” to energetyczny funk. Sekcja rytmiczna Mosley/ Messecar wydaje się tłem dla popisów Etheridge’a i Waya oddających się finałowemu jamowi, w którym gitara i skrzypce wymieniają się płynnie robiąc taki mętlik w głowie, że w końcu pogubić się można kto i co gra, ale już w „Five In The Morning” chwytliwy dialog gitary i skrzypiec przeplata się z całkiem przyjemną melodyjnością. Ostatni z bonusów to singlowa wersja „Two Sisters”; na drugiej stronie małej płytki (ukazała się w ostatnim tygodniu października tuż przed albumem) znalazło się nagranie „Go Down” znane z debiutanckiego krążka.

Pomimo swej doskonałości obie płyt nie zwojowały brytyjskich list przebojów. Nie mniej ich niesamowite koncerty, dzięki wsparciu szefom z Decci, cieszyły się ogromną popularnością, szczególnie wśród uniwersyteckiej publiczności. Wielkim sukcesem okazały się spektakularne występy w manchesterskim Free Trade Hall i londyńskim Hammersmith Odeon, po których określono ich „jedną z najbardziej inteligentnych grup progresywnych grających na żywo”. Być może to zaważyło, że wytwórnia zaoferowała im przedłużenie kontraktu i sfinansowała nagranie trzeciego albumu. Przed jej realizacją, którą rozpoczęli w kwietniu 1974 roku Darryl Way  zaangażował do zespołu nowego członka – Johna Hodkinsona,  byłego wokalistę brytyjskiej, jazz rockowej grupy If. Chociaż Dek Messecar ze śpiewem dawał sobie radę, bez żalu pożegnał się z mikrofonem mogąc jeszcze bardziej skupić się na swoim instrumencie.

Wydany w listopadzie tego samego roku album „Night Music” kończy płytową trylogię będąc przykładem stylistycznej dojrzałości grupy.

Okładka płyty „Night Music” (1974)

Zatrudnienie Hodkinsona, który (trzeba to przyznać) ma bardzo dobry głos, dało Dekowi więcej swobody w jego oszałamiającej grze na basie, co słychać  już w fantastycznym The Envoy” otwierającym płytę. Ta przypominająca wczesny King Crimson opowieść o następstwach wojny przeplata się partiami skrzypiec z gitarą solową i basowym solem. W czułym „Black September” elektryczne pianino odgrywa wiodącą rolę i z nieco bardziej powściągliwą gitarą Etheridge’a idealnie trafia w ramy głosu Hodkinsona. Myślę, że tu wokaliście wyszło dużo lepiej, niż w zespole If…  Delikatne gitarowe arpeggia i talerze otworzyły znakomity instrumentalny „Flat 2/55” o dużo ciemniejszej barwie.  Prowokujące do myślenia „Anteros”, zainspirowane mitologiczną historią greckiego boga Anterosa i jego nieodwzajemnionej miłości, okazało się jednym z głównych punktów sesji nagraniowej. A skoro o niej mowa – istotną kwestią było większe wykorzystanie instrumentów klawiszowych.  Efekt ich szerszego zastosowania słychać choćby w „We’re Watching You”, w którym Way zamienił skrzypce na syntezator. W tym nagraniu uwidoczniła się też ewidentna miłość do jazzu Johna Etheridge’a. Z kolei „Steal The World” jest świetnym i potężnym numerem, który zawiera niesamowicie nawiedzone i energetyzujące solo na  skrzypcach plasujące się obok najlepszych jakie w tych latach Way nagrał wliczając te zagrane w Curved Air. Całość zamyka „Conrade Of The Nine”, chwytliwy rockowy numer z doskonałą perkusją Iana Mosleya.

Ten kolejny doskonały album z pewnością zasłużył wówczas na lepszy los, ale listy przebojów rządzą się swoimi prawami. Brak sukcesu komercyjnego spowodował, że zespół WOLF został rozwiązany. Lider po latach przyznał jednak, że do dzisiaj jest z niego bardzo dumny. Po rozpadzie zespołu Way przyjął propozycję byłych  kolegów z Curved Air i nagrał z nimi kolejne trzy albumy (w tym fantastyczny „Curved Air – Live”) zanim grupa rozwiązała się w 1977 roku. Następnie nagrał kilka solowych albumów; najbardziej znany to „Concerto For Electric Violin” z Royal Philharmonic Orchestra, który swą premierę miał w 1978 roku. W tym samym roku zagrał w dwóch utworach na płycie „Heavy Horses” Jethro Tull. Był też twórcą operowego dzieła „The Russian Opera”, która swą premierę miała w listopadzie 1996 roku… John Etheridge ogromny talent rozwijał nie tylko w Soft Machine. Jego natchniona gra czarowała wielu muzyków, którzy chętnie zapraszali go do współpracy. Wśród nich byli John Williams, Dizzy Gillespie, Nigel Kennedy, oraz legendarni skrzypkowie – Stephane Grappeli i Yehudi Menuhin. Występował też z jazz rockową grupą Zappatistas grającą covery Franka Zappy, z którą w 2001 roku wydał koncertowy album „The Music Of Frank Zappa Absolutely Live”…  Basista Dek Messecar w lutym 1977 roku  dołączył do Caravan zastępując w nim Mike’a Wedgwooda. Z kolei perkusista Ian Mosley w 1976 roku najpierw został członkiem Trace Birds, potem przez trzy lata bębnił w formacji Gordon Giltrap Band, a w latach 1980-1984 grał ze Steve’em Hackettem. Po wyrzuceniu Micka Pointera ze składu Marillion Mosley zajął jego miejsce, w którym gra do dzisiaj.

Chociaż DARRYL WAY’S WOLF przetrwał jedynie ulotny moment w historii rocka trzy albumy, które nagrali dla Deram, to rockowe klasyki spod znaku progresywnego grania i muzyczne dziedzictwo, które należy pielęgnować do dziś.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *