METHUSELAH „Matthew, Mark, Luke And John” (1969)

W latach 60-tych niekwestionowaną gwiazdą amerykańskiej wytwórni płytowej Electra Records była folkowa piosenkarka Judy Collins, ale kiedy grupa The Doors przebiła ją przynosząc dużo większe zyski, szef wytwórni, Jack Holzman, postanowił zainwestować w zespoły rockowe. Jedną z nielicznych brytyjskich grup, z którą pod koniec dekady Holzman podpisał kontrakt była formacja METHUSELAH ze Scunthorpe, miasta położonego w środkowej Anglii (nawiasem mówiąc jest ono miastem partnerskim naszego Ostrowca Świętokrzyskiego).

Korzenie zespołu sięgają dwóch lokalnych kapel: Dimles i Gospel Garden, których członkami byli dwaj szkolni koledzy: wokalista John Gladwin, oraz gitarzysta Terry Wincott. Gdy do popowego Gospel Garden dołączyli perkusista Mick Bradley (ex-The Sorrow), grający na gitarze Leslie Nicol i basista Craig Austin, grupa przyjęła nazwę Methuselah zgrabnie łącząc muzykę folkową i gospel opakowaną w hard rockowe brzmienie. Kontrakt z Elektrą opiewał na trzy albumy. Do produkcji pierwszego Holzman zatrudnił Kenny’ego Younga, twórcę piosenek m.in. dla The Drifters, Herman’s Hermits, Quincy Jonesa… Z niewiadomych przyczyn krążek zawierający autorskie kompozycje Gladwina nigdy się nie ukazał. Do dziś nie wiadomo, czy zachowały się gdzieś oryginalne taśm, lub ich kopie…

Grupa mogłaby się stać drugim Incerdible String Band, lub Fairport Convention, gdyby kolejny album, „Matthew, Mark, Luke And John” (imiona czterech ewangelistów) ukazał się w Wielkiej Brytanii. Niestety Elektra wydała go tylko w Stanach, totalnie ignorując brytyjski rynek. Nie dziwi więc, że kompletnie nieznany na obcym terenie zespół przepadł na całe lata ze swoją płytą, którą ponownie odkryto ponad czterdzieści lat później.

Methuselah. Front okładki płyty  „Matthew, Mark, Luke And John” (1969)

Na płycie znalazło się dziesięć, bardzo zróżnicowanych nagrań. Jak na rok ’69 przystało jest tu późna, wciąż atrakcyjna psychodelia, jest sporo ciężkich brzmień przeplatanych akustycznymi wstawkami, nie mówiąc o całej masie zmiennych nastrojów. W tekstowym menu jest Ewangelia, bigoci i sprawy religijne. Aby ogarnąć jak najlepiej tę eklektyczną i na swój sposób oryginalną pozycję warto przesłuchać ją kilka razy. Tyle tam się dzieje! Płyta, pierwotnie pomyślana jako podwójna, jest na tak równym i wysokim poziomie, że ciężko jest mi wyróżnić jakikolwiek utwór, a opisywanie każdego odbierze przyjemność w jej odkrywaniu i przeżywaniu. Ograniczę się więc do kilku tytułów. Z pierwszych czterech nagrań moją uwagę przykuł „John” ze względu na zdumiewająco świetne solówki gitarowe Leslie Nicola. aczkolwiek wydawało mi się, że to wcześniejszy „Luke”, za sprawą chwytliwej melodii, będzie z tej czwórki faworytem. Hard rockową aranżację zagraną  w marszowym tempie ma folkowy „High In The Tower Of Coombe”, oraz inspirowane ewangelią „My Poor Mary” i „Fireball Woman”. Ten ostatni, z zabójczo emocjonalnym refrenem i rozbuchaną gitarą wydaje się punktem kulminacyjnym płyty. W całym zestawie ciekawie wypada też francuska piosenka dziecięca „Frere Jaques” (u nas znana pod tytułem „Panie Janie.”) z jazzową instrumentacją w środkowej części i wspomagającym wokalistę chórem kościelnym. Okazuje się, że przy odrobinie wyobraźni z tak banalnej pioseneczki można zrobić małe arcydzieło.

Tył okładki

Stres spowodowany zamieszaniem wokół płyty, a przede wszystkim muzyczna wrażliwość części muzyków, którzy czuli się zmęczeni ciężkim brzmieniem spowodowało, że tuż po jej nagraniu panowie postanowili rozejść się i pójść zupełnie innymi drogami. John Galdwin i Terry Wincott razem z Eddie Baird’em utworzyli folkowo progresywne trio Amazing Blondel wykonujące kameralną muzykę opartą na XIX-wiecznych madrygałach graną na średniowiecznych instrumentach z epoki elżbietańskiej takich jak lutnia i flety proste. Szacunek i popularność zyskali w ośrodkach uniwersyteckich, a ich płyty wydane przez Island w latach 1970-1973 do dziś są cenione w kręgach fanów folkowej muzyki… Mick Bradley został członkiem rockowego bandu Steamhammer, z którym nagrał dwie płyty, „Steamhammer” i „MkII”, obie z 1969 roku. Nagła śmierć w 1972 roku przerwała jego dalszą karierę… Z kolei Craig Austin i Les Nicol założyli psychodeliczny zespół Distant Jim nagrywając co prawda tylko jednego, ale za to kapitalnego singla „Just A Little Bit” wydanego przez holenderski Negram. Małą płytkę wyprodukował Geoff Gill  z brytyjskiej, freakbeatowej grupy The Smoke i zrobił to znakomicie. Zespół nie przetrwał długo, a Nicol zasilił wkrótce formację Pavlov’s Dog.

„Matthew, Mark, Luke And John” to rodzaj naparu przyrządzonego w różnych proporcjach z psychodelii, folku i hard rocka. Może nie odurza, ale smakuje wybornie nie mówiąc o tym, że zapada w pamięć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *