Ojcowie freakbeatu, czyli krótka historia LES FLEUR DE LYS (1965-1969).

Jeśli poprosić przypadkową osobę, by podała nazwę brytyjskiego zespołu z lat 60-tych można śmiało powiedzieć, że The Fleur De Lys to prawdopodobnie jedna z najmniej prawdopodobnych odpowiedzi jaką byśmy otrzymali. Można również założyć, że taka osoba prawdopodobnie w ogóle nie słyszała o takiej grupie. A przecież ich podróż przez muzyczny krajobraz tamtego okresu niesie ze sobą opowieści, które splatają legendarne nazwiska i muzycznych idoli. Jaki inny zespół może twierdzić, że wydał singla z piosenką The Who, która de facto brzmi lepiej niż The Who..? Który inny zespół może się pochwalić, że odrzucił propozycję legendarnego producenta muzycznego..? Kto jeszcze może pochwalić się, że mieszkał z Jimi Hendrixem i pomógł mu kupić gitarę elektryczną podczas pierwszej wizyty w Wielkiej Brytanii..? Kto inny w ciągu swojego krótkiego życia stale zmieniał skład, w którym tylko perkusista był stałym członkiem..? No i który zespół byłby w stanie przetrwać utratę jednego z największych talentów gitarowego świata, by od razu znaleźć innego…?

Pod nazwą Les Fleur De Lys, lub  po prostu Fleur De Lys wydali siedem singli, a kilka innych pod nazwami Chocolate Frog, Waygood Ellis, czy Rupert’s People. Nagrywali także z Johnem Bromleyem, Sharon Tandy, Williamem E i Donnym Elbertem. Niemal wszyscy, którzy przewinęli się przez zespół później robili udane kariery solowe, lub kariery w takich grupach jak Jefferson Starship, Spencer Davis Group, King Crimson, Amboy Duke, Hot Tuna… Problem z definiowaniem ich brzmienia polega na tym, że zmieniało się ono praktycznie za każdym razem, gdy zmieniał się któryś z muzyków. Ponadto przez sześć lat istnienia różne style muzyczne wpływały na ich grę. Jedno jest pewne – byli pionierami, ba! ojcami gatunku muzycznego łączącego brytyjskie R&B, beat i psychodelię zwanego freakbeat.

Fleur De Lys. Od lewej: Danny, Alex, Frank, Keith (1964)

Długa i skomplikowana historia Fleur De Lys zaczyna się w drugiej połowie 1964 roku kiedy lokalny przedsiębiorca Dave Jay zdecydował się założyć supergrupę z najlepszymi muzykami jakich mogło zaoferować angielskie Southampton. Miało to być jego dziecko i jednocześnie odpowiedź Southampton na Briana Epsteina. Jay wyśledził Franka Smitha (wokal, gitara prowadząca), Alexa Chamberlaina (klawisze), Danny’ego Churchilla (wokal i bas) i Keitha Gustera (perkusja), którzy tworzyli beatowe combo. Aby uniknąć tandetnej nazwy w rodzaju The Emeralds, Smith zdecydował się na nietypowo brzmiące Les Fleur De Lys. „Żaden z nas nie był z tego zadowolony.” – mówi Keith Guster. „Uważaliśmy, że ta głupia francuska nazwa (kwiat lilii – przyp. moja) pasuje do nas jak kwiatek do kożucha…” Uzbrojeni w standardy R&B i soulu Bobby’ego Parkera, Larry’ego Williamsa i The Supremes grali koncert za koncertem i brali udział w wielu konkursach beatowych. Po jednym z nich zostali zaproszeni na przesłuchania ze znanym producentem muzycznym Shel Talmy’m. któremu sławę przyniosły produkcje pokoleniowych hymnów epoki takich jak „You Really Got Me” The Kinks, „My Generation” The Who i „Friday On My Mind” The Easybeats. Talmy widząc potencjał szybko zaproponował im kontrakt płytowy. Ku zaskoczeniu zespół odrzucił go. Keith Guster: „Wyglądało to tak, że zamiast zarabiać musielibyśmy dokładać do interesu. Powiedzieliśmy, żeby wsadził sobie gdzieś ten kontrakt i wyszliśmy z biura.”

Po wielu miesiącach ciągłej ciężkiej pracy zwrócili na siebie uwagę Tony’ego Caldera, partnera Andrew Loog Oldhama w nowo powstałej wytwórni Immediate Records, który zaoferował im nagranie płyty. Co prawda nie obiecywał wielkich pieniędzy, ale szansa na wydanie prawdziwej płyty była zbyt kusząca, by odmówić. I oto 5 listopada 1965 roku zadebiutowali singlem „Moondreams”, którego producentem był nikomu wtedy nieznany Jimmy Page. Nie wszystko było jednak w porządku. Zespół z rezerwą odnosił się do strony „A”, która była coverem piosenki Buddy Holly’ego z 1959 roku; zgodzili się go nagrać ponieważ na drugiej stronie miał się znaleźć ich autorski „Wait For Me”. Po wydaniu małej płytki okazało się, że ten bardzo gorąco przyjmowany numer na koncertach został bez ich wiedzy zastąpiony instrumentalnym 12-taktowym jazzowym kawałkiem z fortepianem w stylu honky tonk i elektryczną gitarą (Jimmy’ego..?) nagrany przez muzyków sesyjnych. Z oryginału został tylko tytuł. Byli w szoku… to wcale nie był Fleur De Lys!!! Jedyny singiel nagrany w tym składzie przeszedł bez echa. Tuż po jego wydaniu rozczarowani  i rozgoryczeni muzycy  postanowili nie ciągnąć dalej tego wózka…

Na szczęście na posterunku został perkusista, Keith Guster, do którego wkrótce dołączył basista Gordon Haskell (tak, TEN Gordon Haskell!), grający na klawiszach Pete Sears (potem w Sam Gopal) i gitarzysta Phil Sawyer. Ten ostatni, grający wcześniej w legendarnym Cheynes z Peterem Bardensem (później w Camel) i Mickiem Fleetwoodem był niesamowicie utalentowanym, młodym gitarzystą z Londynu. Miał też świetny głos; jego falset przypominał Smokey Robinson. W tym składzie nagrali „Circles”, którego producentem ponownie był Page. Utwór napisany przez Pete’a Townsenda  jako kontynuacja piosenki „My Generation” pierwotnie została wydana przez The Who jako strona „B” płytki „Substitute”. Singlowa wersja Fleur De Lys była oszałamiająca i pod każdym względem biła na głowę oryginał! Stała się hymnem freakbeatu.

Singiel „Circles” (Immediate, 1966)

W połowie 1966 roku zespół przeniósł się na stałe do stolicy grając mnóstwo koncertów stając się atrakcją „swingującego” Londynu i klubów The Marquee, Tiles, Blaise’s i wielu innych. Tam spotkali wielu wspaniałych ludzi. Jednym z nich, który na zawsze zmienił ich życie, był Frank Fenter z Afryki Południowej, dyrektor zarządzający w Polydor Records. Pod auspicjami nowej wytwórni i z dodatkowym gitarzystą Chrisem Andrewsem (później zastąpił go rewelacyjny Bryn Haworth) wydali kolejny fantastyczny kawałek, „Mud In Your Eyes”, z kapitalną grą Sawyera na gitarze. Podczas jednej z nocnych sesji nagrali „Amen”, cover The Impressions, „You’ve Got To Earn It” zespołu The Temptations i „Ring Of Fire” Johnny’ego Casha. Podczas nagrań do studia wpadł na chwilę niedawno przybyły do Anglii Jimi Hendrix mieszkający „na dziko” u Keitha Gustera. Przyszedł, nałożył kilka gitarowych nakładek, zagrał solo w „Amen” i wyszedł. Ponoć wszystkim opadły szczęki, których długo nie mogli pozbierać z ziemi. Niestety, po taśmie nie ma najmniejszego śladu – zaginęła na amen… Do roku 1969  jako Fleur De Lys (w różnych składach) nagrali jeszcze trzy małe płyty wydane przez Polydor.

Spotkanie z Fenterem doprowadziło ich także do współpracy z młodą piosenkarką Sharon Tandy, późniejszą żoną Franka. Sharon była jedną z niewielu białych artystek nagrywających dla Stax Records. Fenter chciał, aby zespół towarzyszył jej w tournee po Niemczech i Holandii. Po powrocie wspólnie nagrali dziewięć utworów. Większość wydano na singlach, a „Stay With Me” i „Daughter Of The Sun” z lipca 1967 i października 1968 roku stały się przebojami.

Sharon Tandy „Stay With Me” (1967)

Wiosną 1967 roku Fleur De Lys będący częścią psychodelicznego taboru wspólnie z gitarzystą Rodem Lyntonem (razem z Tedem Turnerem pisał później piosenki dla Wishbone Ash) pod nazwą Rupert’s People wydali dwa psychodeliczne single: „Reflections Of Charles Brown” (październik’67 i „I Can Show You” (marzec’68). Szczególnie pierwszy będący organowo-psychodeliczną balladą w stylu „A Whiter Shade Of Pale” Procol Harum stał się wielkim przebojem w Kanadzie i Australii. Na jego drugiej stronie znalazła się genialna wersja „Hold On” z niesamowitymi solówkami gitarowymi Bryna Hawortha. A propos Hawortha – po wspólnych koncertach Cream z Fleur Clapton powiedział, że to jeden z trójki jego ulubionych angielskich gitarzystów… Warto też wspomnieć, że przez dwa składy Rupert’s People przewinęli się znakomici muzycy, w tym Pete Solley, który później dołączył do zespołu Chrisa Farlowe’a, a następnie grał w Procol Harum i Whitesnake. Z kolei Steve Brendell i John Tout wspomagali Johna Lennona na albumie „Imagine”. Nawiasem mówiąc to Tout grał na pianinie w „Crippled Inside”, a nie jak od wieków błędnie zakładałem Nicky Hopkins. Był też Dai Jenkins, jeden z pierwotnych członków Badfinger, a także John Banks z The Merseybeats i Adrian Curtis ze Screaming Lord Sutch. Uff, cóż za kalejdoskop wykonawców! Mniej więcej w tym samym czasie ukazał się kolejny singiel Fleur ,”Tic Toc”, tym razem pod nazwą Shyster.

Rupert’s People „Reflection Of Charles Brown” (1967)

Rok 1968 miał być ich rokiem. Zaczęli od występu w programie „Top Gear”, gdzie spotkali się z Vanilla Fudge wspólnie nagrywając materiał, który do tej pory nie został opublikowany. Ponoć taśmy wciąż istnieją, więc może kiedyś… Tuż potem zaczęli nagrywać album, ale z kolei te taśmy, zawierające kilka coverów w tym Raya Charlesa i The Young Rascals najwyraźniej zniknęły w bezdennych szafach Polydoru, choć Damian Jones, współautor książki „Circles…the strange story of the Fleur De Lys” uważa, że ​​taśmy-matki przechowywane są w wiejskiej rezydencji gdzieś w Szkocji… Po powrocie z Amsterdamu, gdzie koncertowali z Arethą Franklin otrzymali wspaniałe wieści od samego  Ahmeta Erteguna. Szef amerykańskiego Atlantic Records, który przebywał w Anglii był pod wielkim wrażeniem ich występów i chciał podpisać z nimi umowę. Tym samym Fleur De Ly mieli zaszczyt zostać pierwszym brytyjskim zespołem, który podpisał kontrakt z Atlantic otwierając tym samym drzwi dla takich zespołów jak Led Zeppelin i Yes. Pierwszy z trzech singli jaki ukazał się w nowej wytwórni to potężny „Stop Crossing The Bridge” uważany obecnie za szczyt brytyjskiego soulu. Tymczasem Frank Fenter mający wobec nich swoje plany wydał im kolejną płytkę, „Butchers And Bakers”, tym razem jako Chocolate Frog. Utwór napisany przez południowoafrykańskiego autora piosenek Terry’ego Dempseya stał się komercyjnym hitem. Muzycy mający niespożyte siły wspierali w studio innych wykonawców, w tym amerykańskiego piosenkarza soulowego Donniego Elberta, a także Williama E  śpiewającego z Fleur kompozycję Gordona Haskella „Lazy Life”, oraz Johna Bromleya w melodyjnym „Sugar Love” z porywającą gitarą Hawortha.

Na początku 1969 roku zespół zabrał się do nagrywania nowego materiału. W lutym ukończyli pracę nad piosenką „Liar”(wyszła na singlu 14 lutego) z cudownym kalifornijskim dźwiękiem wciąż unoszącym się w 1969 roku i wydali kolejnego singla z Sharon Tandy „Gotta Get Enough Time”; oba są klasykami i jak się okazało były to ostatnie nagrania wydane pod swoimi nazwami. Co prawda w kwietniu ukazał się jeszcze singiel „Two Can Make It Together”, który nagrali miesiąc wcześniej, ale wydano go pod nazwą Tony And Tendy With Fleur De Lys. Piosenka zrobiła furorę w stacjach radiowych i kiedy wszystko nabierało rozpędu Keith wracając motorem z koncertu miał groźny wypadek w wyniku którego doznał groźnego urazu kręgosłupa. Po trzymiesięcznym pobycie w szpitalu perkusista wycofał się z grania i rozwiązał Fleur De Lys, który stał się już tylko przypisem w muzycznej historii Wielkiej Brytanii lat 60-tych.

Większość z omawianych tu nagrań (i nie tylko) zostały zebrane w różnych latach na trzech różnych kompilacjach: „Reflection” (Blueprint, 1997), „You’ve Got To Earn It” (Acid Jazz, 2013) i „Circle. The Ultimate Fleur De Lyn” (Countdown 2021). Mam wszystkie, ale ta ostatnia jest mi najbliższa. Autoryzowana przez samego Keitha Gustera z obłędnym, oczyszczonym dźwiękiem i książeczką z wieloma archiwalnymi zdjęciami.

„Więc chodź, kochanie i weź się w garść.  Muzyka jest tak dobra, że ​​stopy będą musiały się poruszać.” Te słowa z piosenki „Circles” otwierają ten album. Słowa zespołu, który żył i oddychał najlepszą muzyką swojego okresu. Zespołu, który kochał tłum, a tłum jego. Ta nowa kolekcja raduje mnie, ale też rozdziera serce. To powinien być zestaw dwóch płyt CD! Nie, nie narzekam. Wszak jest tu wszystko (no, prawie wszystko) co być powinno, a więc komplet singli Fleur De Lys (strony „A” i „B”), utwór Shyster, nagranie Chocolate Frog i Rupert’s People. Do tego strona „B” singla Tony And Tandy With Fleur De Lys (osobiście wolałbym stronę „A”), trzy utwory śpiewane przez Sharon („Love Them All”, „Gotta Get Enough Time”, „Yeah, I Do Love You”), cover Temptations („You’ve Got To Earn It ”) i tajemniczy utwór Fenter–Noble „Nothing To Say”. W sumie 25 utworów trwających 65 minut. Szkoda, że jedno z ich najlepszych nagrań, „Butchers And Bakers” zostało pominięte tak jak i z dziesięć innych dobrych numerów Fleur w wersji demo, które przychodzą mi na myśl i tych, o których istnieniu nie wiem. Kocham rzeczy zrobione z Rupert’s People i utwory z Sharon Tandy nawet taki jak „Hurry Hurry, Choo Choo”. Wtedy mielibyśmy już chyba wszystko, co zespół stworzył przez te kilka lat swego istnienia. Patrząc realnie zdaję sobie sprawę, że Fleur De Lys nie ma posiada praw do wielu nagrań-marzeń, stąd mamy to, co mamy i nie narzekajmy.

Fleur De Lys to produkt z lat 60-tych.  Krzyżowali swe drogi z największymi artystami tamtej epoki jak Hendrix, The Who, Beach Boys, Otis Redding, Sam & Dave, Booker T & The MG’s, Isaac Hayes Aretha Franklin, Jimmy Page… Ale najważniejszy w tym wszystkim jest niesamowity katalog muzyczny jaki po sobie zostawili. Katalog,  z którego inspiracje czerpią kolejne pokolenia. Posłuchajcie „Gong With The  Luminous Nose” Fleur, a potem początek utworu „Sunflower” Paula Wellera i wszystko będzie jasne. Fani, których na świecie jeszcze nie było gdy zespół się rozpadł teraz gotowi są płacić ogromne pieniądze za oryginalne single. Na szczęście takie kompilacje jak ta są dla naszej radości, nie mówiąc już o tym, że kosztują dużo, dużo mniej…

6 komentarzy do “Ojcowie freakbeatu, czyli krótka historia LES FLEUR DE LYS (1965-1969).”

  1. Ludzie zwykle z końcem roku robią różne postanowienia. A to zacznę biegać, a to przestanę jeść słodycze….. A ja właśnie postanowiłem w połowie roku, że raz jeszcze przeczytam wszystkie artykuły, od samego początku. Systematycznie, dokładnie, analitycznie, jak się da to z odpowiednim podkładem muzycznym, choć rzecz jasna wielu tych płyt nie mam na półkach. Nie wszysko już z tych artykułów pamiętam, wszak od publikacji pierwszych wpisów wkrótce upłynie 10 lat. Ale to jest tak fascynująca lektura, że właściwie można do tego zaglądać bez końca.

    1. Oj, co za niezwykłe postanowienie! Ze swej strony dziękuję, że mam tak wnikliwego i wiernego Czytelnika. Te moje pierwsze wpisy były bardzo skromne. Miałem zamiar kiedyś je poprawić, uzupełnić, a nawet napisać na nowo. Z sentymentu zostawiłem je bez najmniejszej korekty. Przy okazji uświadomiłeś mi, że ten blog faktycznie ma prawie 10 lat (kiedy to zleciało???). W tym okresie powstało ponad 420 wpisów, w których omówiłem blisko pół tysiąca płyt. Co najmniej cztery razy tyle (jak nie więcej – nie liczyłem) wciąż czeka w kolejce, więc będzie jeszcze o czym czytać.

  2. Wpis Sławka D uzmysłowił mi, że i ja powinienem zrobić to samo. „Wskoczyłem” do czytelników tego niezwykłego bloga stosunkowo niedawno. Od czasu do czasu czytam wpisy poświęcone konkretnym grupom czy płytom. Ostatnio robię to na bieżąco. Najwyższy jednak czas by nadrobić te zaległości.

  3. Ja również jestem wierną czytelniczką:) jeszcze nie zdołałam przeczytać wszystkich artykułów, ale wcale mnie to nie martwi bo oznacza to, że najlepsze może być jeszcze przede mną.
    Fantastyczny blog, zawsze co jakiś czas sprawdzam czy coś nowego się nie pojawiło 🙂

    1. Bardzo się cieszę z tak wiernej Czytelniczki! Staram się, aby co tydzień coś przedstawić – w rękawie trzymam kilka asów 😊 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *