Nie wiedzieć czemu, ale „stary” rock ze Skandynawii jest u nas prawie nieznany. Zespoły takie jak Culpeper’s Orchard z Danii, Elonkorjuu z Finlandii, czy Life ze Szwecji (by wymienić choćby tylko po jednym reprezentancie z tych krajów) bardzo popularne, można by wręcz powiedzieć, kultowe TAM, przeciętnemu fanowi muzyki w kraju nad Wisłą raczej mówią niewiele, lub nic. Sam doświadczyłem tego na własnym przykładzie odkrywając skandynawskie arcydzieła płytowe dość późno. Dlatego też postanowiłem, że co jakiś czas w Rockowym Zawrocie Głowy pojawiać się będą wpisy przybliżające perły naszych północnych sąsiadów.
Warto było podjąć trud w zdobyciu tych, niekiedy bardzo rzadkich, płyt z lat 70-tych. Okazuje się bowiem, że poziomem wykonawczym wcale nie odstawały od tego, co reprezentowała czołówka brytyjskiego rocka tamtego okresu, a w niektórych przypadkach wręcz ją przewyższała.
Takim zespołem z tej tzw. „górnej półki” był duński, a konkretnie kopenhaski, THORS HAMMER ze swoją jedyną (niestety!) płytą zatytułowaną po prostu „Thors Hammer” wydaną w 1971r.


Okładka płyty raczej nie zachwyca do jej nabycia (tylna strona ratuje odrobinę jej pozytywny wizerunek); w moim prywatnym rankingu „najbrzydszych okładek” pewnie znalazłaby się wysoko.. Na szczęście o zawartości muzycznej nie decyduje opakowanie. Warto o tym pamiętać!
THORS HAMMER grało muzykę progresywną w połączeniu z jazzem i jeśli miałbym tę grupę stylistycznie porównać do jakichś pokrewnych zespołów, to wymieniłbym tu Colosseum, Traffic, Hannibal, czy Nosferatu. Równorzędnym bowiem instrumentem na tej płycie obok gitary jest saksofon. I najczęściej jest tak, że oba te instrumenty prowadzą ze sobą dialog, jak choćby w najdłuższym, 13-to minutowym „Not Worth Saying”, czy w zamykającym album utworze „Believe In What You Want”. Po krótkim wstępie następuje kapitalna galopada saksofonu z sekcją rytmiczną, od której dech w piersiach zapiera. Ależ jazda! Potem saksofon milknie i do głosu dochodzi gitara. Improwizacja pełną parą. No i mamy tu też Hammondy! Miód na uszy!
W zasadzie każdy z pięciu zamieszczonych na tej płycie utworów można byłoby tak opisać i nad każdym się zachwycać. Ta płyta nie ma żadnych słabych stron. Perła w koronie skandynawskiego rocka godna najszczerszego polecenia! Mimo, że zespół nie przebił się w epoce jego jedyny album jest jednym z najbardziej poszukiwanych i pożądanych tytułów. Gorąco polecam!