Nigdy nie zapomnę wrażenia jakie zrobił na mnie widok elektrowni Battersea, gdy po raz pierwszy ujrzałem ją z okien autobusu wolno pokonującego ulice londyńskiej dzielnicy Chelsea. Zaprojektowana przez Giles’a Gilberta Scotta zbudowana została na stalowym szkielecie z czterema kominami osadzonymi na wieżopodobnych kolumnach przypominające te klasyczne – doryckie. Smaku całości dodaje to, że wnętrza wyłożono włoskim marmurem, sale turbin i pomieszczenia techniczne mozaiką, a sterownię zaprojektowano w stylu Art deco. Elektrownia Battersea stanowi symbol przemysłu energetycznego i choć jej wizerunek pojawił się w wielu filmach i programach telewizyjnych, to dla fanów muzyki rockowej nierozerwalnie kojarzy się z okładką albumu „Animals” zespołu Pink Floyd. Mało kto jednak pamięta, że osiem lat wcześniej inna londyńska grupa wydała płytę, którą zatytułowała „Elektrownia Battersea” (ang. Battersea Power Station)…
Ta grupa to JUNIOR’S EYES. Założycielem i liderem formacji był gitarzysta Mick Wayne. Muzyk zaczynał od grania w The Outsiders razem z Jimi Page’em w 1965 roku. Potem były inne zespoły, w tym The Tickle, z którym wydał singiel „Subway (Smokey Pokey World)„. Mała płytka zyskała uznanie wśród fanów psychodelii. Do dziś jest chętnie umieszczana na różnego rodzaju albumach składankowych z tym gatunkiem muzycznym. Po rozpadzie The Tickle, na początku 1968 roku Mick Wayne zakłada JUNIOR’S EYES, który wraz z nim tworzą: basista John „Honk” Lodge (z Graham Bond Organisation) i perkusista Steve Chapman. Z pomocą pianisty Ricka Wakemana nagrali singla „Mr. Golden Trumpet Player/Black Snake”. Mała płytka ukazała się w czerwcu, a niedługo po tym trio zasilił wokalista Graham Kelly, oraz grający na gitarze i flecie Tim Renwick. W tym samym czasie Wayne i Rick Wakeman wspomagali w studiu Davida Bowie, który nagrywał swój przełomowy hit „Space Oddity”; to właśnie Mick Wayne „odpowiedzialny” jest za ten słynny, kosmiczny, gitarowy break w tym nagraniu. Współpraca obu muzyków układała się na tyle dobrze, że gitarzysta zagrał u Bowie’ego raz jeszcze – na jego drugiej płycie (z niebieską okładką)… Pracę nad debiutancką płytą kwintet rozpoczął pod koniec roku. Krążek ukazał się w czerwcu 1969 roku wydany przez Regal Zonophone Records (pododdział EMI), a jego producentem był Tony Visconti – człowiek, który przez długie lata współpracował z Davidem Bowie (13 płyt!), a także m.in. z takimi artystami jak The Moody Blues, Gentle Giant, Thin Lizzy, T.Rex…
Ubolewam, że w Polsce płyta „Battersea Power Station” praktycznie jest nie znana. A jeśli, to muzycznym archeologom i zagorzałym fanom wczesnego rocka progresywnego. Biorąc pod uwagę rok w którym powstała można powiedzieć, że to typowy brytyjski underground z końca lat 60-tych. Czyli późna, ciężkawa psychodelia, a właściwie już wczesny rock progresywny z dość wyrazistymi liniami melodycznymi.
Ozdobą płyty była tytułowa, kilkuczęściowa, 22-minutowa suita łącząca w sobie przeróżne nastroje – od melodyjnego, stonowanego grania poprzez gitarowe wymiatanie, aż po czarujące melotronowe impresje. Krótki, jednominutowy „Total War” jest wprowadzeniem do „Circus Days” z pulsującym basem, „szarpiącymi” dźwiękami harfy i ładną melodią wygrywaną przez gitary do spółki z klawiszami. Całość płynnie przechodzi w „Imagination” podążając w kierunku niczym nieskrępowanych niemal kosmicznych przestrzeni. To już progresja na najwyższym poziomie. Zagęszczona atmosfera, ciężkie ołowiane solówki gitarowe i kapitalna gra sekcji rytmicznej. Jest w tym coś z klimatów ery Syda Barreta i Pink Floyd – druga jego część kojarzy mi się właśnie z floydowskim „Interstellar Overdrive”… Tuż po niej dostajemy przepiękną, spokojną i jakby odrealnioną balladę „My Sheep”. Miód na uszy! Z tej zadumy budzą nas dźwięki skocznej kompozycji „Miss Lizzie” w stylu beatlesowskiego „Sierżanta Pieprza”… W blues rockowym „So Embarrassed” ton nadają organy, mocno wyeksponowana sekcja rytmiczna i gitara slide. Świetny kawałek, który łączy się w niezwykle energetyczny „Freek In” kończący suitę.
Druga strona zaczyna się od mocarnego „Playtime” z ciężkim basem i ciekawą solówką Micka Wayna na gitarze. Twarda, rockowa rzecz! Chwila oddechu przy dźwiękach gitary imitującą sitar i hinduskich bębenkach zapewniła nam balladowa „I’m Drowing”. Niby proste, a jednak jak się uważniej wsłuchać budzi szacunek i uznanie. Serio. „White Light” urzekło mnie od samego wstępu; powolne i nieco tajemnicze tempo nabiera po chwili szybkich obrotów, po czym zwalnia i ponownie przyspiesza. Do tego całkiem fajna melodia. Całość zaśpiewana i zagrana z luzem. W końcówce króciutkie, ale jakże urokliwe solo gitarowe. Palce lizać! Dźwięki akustycznej gitary rozpoczynają „By The Tree”, które po minucie ustępują wchodzącej gitarze basowej, perkusji i wokaliście. Atmosfera nagrania z biegiem czasu zagęszcza się coraz bardziej. Wchodzą gitary, klawisze, instrumenty perkusyjne. Robi się mały zgiełk, który jest jednak pod absolutną kontrolą. Efektywna mieszanka psychodelii z rockiem progresywnym. Cóż, JUNIOR’S EYES byli w tym czasie krok do przodu. A może ciut dalej…
Cały album jest naprawdę świetny, aczkolwiek wymagający uwagi. Może nawet i kilku przesłuchań. Od lat oczekiwana reedycja ukazała się w 2015 roku. Zremasterowana i poszerzona o drugi dysk została wydana przez niezawodną wytwórnię Esoteric Records. Ten dodatkowy krążek zawierający aż 14 fajnych i unikalnych nagrań to wielka gratka nie tylko dla muzycznych archeologów. Przede wszystkim mamy tu utwory z wszystkich singli (strony A i B) z okresu albumu. Poza nagraniem „Circus Days” żadne nie znalazło się na dużej płycie. Jest też wspomniany przeze mnie na początku ten jakże kapitalny, psychodeliczny i mega rzadki singiel z końca 1967 roku wydany jeszcze pod nazwą The Tickle. Rarytas! Do tego dołączono kilka nagrań demo z fantastycznie brzmiącym dźwiękiem. Jakby tego było mało, na sam koniec firma Esoteric zafundowała nam materiał z rzadkiej sesji dla radia BBC zrealizowanej na potrzeby audycji „Top Gear” Johna Peela. Legendarny prezenter osobiście zapowiadał utwory „Hang Loose” i „By The Tree”. Wtedy była to jeszcze audycja muzyczna – od 1977 roku przemianowana na motoryzacyjną…
Po wydaniu „Battersea Power Station” grupa ponoć przystąpiła do nagrywania drugiej płyty. Ponoć materiał był zarejestrowany, ponoć wszystko było gotowe na taśmach. Ponoć był już zaklepany termin wydania albumu. Taśmy (ponoć) jakimś cudem zniknęły ze studia. Do dziś nie zostały odnalezione. Być może przepadły na amen. Drogi muzyków wkrótce rozeszły się na zawsze…
W dalszej karierze muzycznej najbardziej poszczęściło się Timowi Renwick’owi. Gitarzysta był m.in. członkiem grupy Mike And The Mechanics, koncertował też z muzykami Pink Floyd: Rogerem Watersem i Davidem Gilmourem. Mick Wayne wyjechał do Stanów. Współpracował (krótko) z Joe Cockerem, był muzykiem sesyjnym, w końcu zajął się malarstwem. W 1994 roku zapowiedział powrót do muzyki. Tuż przed wyjazdem do Wlk. Brytanii w domu producenta u którego chwilowo przebywał wybuchł pożar. Ratując dobytek i sprzęt zginął tragicznie przywalony rozpadającą się konstrukcją budynku. Miał 45 lat…