Rok 1971. W zasadzie niczym szczególnym w historii powszechnej się nie zapisał. Po Erze Wodnika, Lecie Miłości, Festiwalu w Woodstock i hippisach zostały tylko wspomnienia. W Polsce Edward Gierek w Stoczni Gdańskiej zadał słynne pytanie „Pomożecie?”. Polskie Radio rozpoczęło nadawać audycję „Lato z radiem”, a telewizja wyemitowała pierwsze odcinki serialu dla młodzieży „Przygody psa Cywila”. Po przegranych eliminacjach do Piłkarskich Mistrzostw Europy nowym selekcjonerem polskiej reprezentacji zostaje Kazimierz Górski, który w swym debiucie wraz ze swymi „Orłami” wygrywa ze Szwajcarią na wyjeździe 4:2. Rok później jego „Orły” w Monachium wywalczą złoty medal olimpijski, a trzy lata później na Mistrzostwach Świata w Republice Federalnej Niemiec zdobędą trzecie miejsce pokonując 1:0 jeszcze aktualnych do tego dnia mistrzów świata – Brazylię. Na powtórzenie takiego sukcesu przyjdzie kibicom w Polsce czekać do 1982 roku.
W roku 1971 za Oceanem w nowojorskiej Madison Square Garden w bokserskim „pojedynku stulecia” Joe Fraezier pokonał Muhammeda Alego. W tej samej sali kilka miesięcy później odbył się słynny koncert na rzecz Bangladeszu, w którym udział wzięli m.in. Eric Clapton, George Harrison, Bob Dylan i Ravi Shankar. W Paryżu zmarła słynna dyktatorka mody Coco Chanel. Pożegnaliśmy także wspaniałego trębacza Luisa Armstronga i wokalistę The Doors, Jima Morrisona. Rok wcześniej odeszli Jimi Hendrix i Janis Joplin. W roku 1971 na muzycznym topie wciąż królował Elvis Presley, a świat muzyczny ciągle żył nadzieją, że uda się reaktywować rozwiązany rok wcześniej zespół The Beatles. Dyskografia The Rolling Stones obejmowała już jedenaście studyjnych albumów. Swoja szóstą płytę wydała grupa Pink Floyd („Meddle”). Tyle samo płyt miało The Who, o jeden krążek mniej Deep Purple. W roku 1971 czwarty album wydało Led Zeppelin, Jethro Tull („Aqualung”) i King Crimson („Island”). Trzeci album wypuścili Genesis („Nursery Cryme”), Black Sabbath („Master Of Reality”), i Yes („The Yes Album”). Zadebiutowało walijskie trio Budgie stając się wkrótce kultowym zespołem w… Polsce. Tworzyły się Queen, Scorpions i Judas Priest chociaż jeszcze bez nagrań. I nie było jeszcze AC/DC! Kurt Cobain miał dopiero cztery lata, a Kirk Hammett za dwanaście lat zasili skład grupy Metallica.
W takich to właśnie czasach swój pierwszy album wydaje irlandzki zespół Thin Lizzy rozpoczynając szybką drogę na szczyt, by dołączyć wkrótce do tych największych.
Wszystko zaczęło się dwa lata wcześniej, gdy pewnego wieczoru Eric Bell i Eric Wrixon – muzycy wcześniej związani z Them – pijąc piwo w pubie postanowili założyć własny zespół. Po wypiciu kilku kolejek opuścili lokal i w drodze powrotnej natknęli się na klub muzyczny. Na jego scenie występował nikomu nieznany zespół Orphanage. W zadymionej, kiepsko oświetlonej sali na scenie znajdował się dwudziestoletni wokalista Phil Lynott i dwa lata młodszy perkusista Brian Downey. Po występie Bell i Wrixon przedstawili im swoje świeże plany i zaproponowali dołączenie do zespołu, który wstępnie nazwali THIN LIZZIE. Phil zgodził się , postawił jednak warunek: będzie grał na basie , a także zwrócił uwagę na to, że chciałby wykorzystać część własnych kompozycji. Latem następnego roku grupie udało się wydać pierwszego singla „The Farmer”/”I Need You” (jeszcze pod pierwotną nazwą), który dziś wart jest 1200 funtów! Wkrótce Eric Wrixon wraca do grup Them opuszczając Thin Lizzy. Kilka miesięcy później z zespołem skontaktowała się wytwórnia Decca Records i zaproponowała podpisanie kontraktu. Tuż potem pojechali do studia w Londynie, by nagrać debiutancką płytę. Krążek zatytułowany po prostu „Thin Lizzy” ukazał się 30 lipca 1971r.
To naprawdę świetny hard progresywny album. Od zawsze mało znany i ewidentnie niedoceniony. Co prawda nie ma tu jeszcze żadnych z największych hitów zespołu. Te nadejdą wraz z trzecią w dyskografii płytą, ale Phil Lynott nigdy nie miał ambicji by tworzyć muzykę przebojową. A to on jest tu liderem i głównym twórcą materiału na tym albumie. I od początku daje się wyraźnie odczuć charakterystyczne brzmienie i klimat stworzony przez Thin Lizzy. A klimat ten nierozłącznie wiąże się z osobą jej lidera. To jego głos jest tutaj na pierwszym planie. Jest taki przejmujący, hipnotyzujący i chwyta za serce. Do tego bije z niego jakiś taki smutek. W większości to nie jest nawet melodyjne śpiewanie. Często mamy do czynienia z deklamacją do której jakby w tle, gdzieś w oddali na dalszym planie dodana jest cicha muzyka. Teksty są refleksyjne i osobiste pisane w pierwszej osobie. Opisują trudne momenty z dzieciństwa i młodzieńczej niespełnionej miłości. Są nostalgicznym wspomnieniem krótkich, szczęśliwych dni dzieciństwa. Do tego dochodzą elementy historyczne i ludowe. Nie wiemy na ile te historie są zmyślone a na ile coś się za nimi dzieje. I już się na pewno tego nie dowiemy.
Cała płyta w zdecydowanej większości jest delikatna i spokojna. To nie jest żywiołowy rock’n’roll, choć są też i momenty, gdy zespół zaskakuje ostrymi gitarowymi zagrywkami, kombinacjami na linii gitara – perkusja. Wówczas i wokal staje się drapieżny i mocny. Tak jest np. w końcówce „Return Of The Farmer’s Son” czy „Remembering (Part One)„, choć na tym etapie to jeszcze przebłyski. Utwory są krótkie i niewiele w nich rockowego szaleństwa i ostrej jazdy bez trzymanki. Siła tej płyty tkwi w jej irlandzkim rozmytym klimacie od którego się uzależnia. Kto nie spróbuje, ten się nigdy o tym nie przekona.
Pięknie wydana nowa edycja na CD zawiera aż dziewięć nagrań dodatkowych w tym legendarną stronę A irlandzkiego singla „The Farmer” (!) , poza tym cztery kawałki z EP „New Day” oraz cztery alternatywne miksy. Do pełni szczęścia zabrakło tylko zupełnie nieznanego „I Need You” ze strony B pierwszego singla.
Rok 1971. W zasadzie niczym szczególnym w historii powszechnej się nie zapisał. W naszym kraju Telewizja Polska zaczęła nadawać po raz pierwszy program telewizyjny w kolorze. Były to transmisje z obrad VI Zjazdu PZPR. Amerykanie zaś w tym samym roku dwukrotnie lądowali na Księżycu (misje Apollo14 i Apoll15). Transmisje ze Srebrnego Globu też były. W kolorze.