MORLY GREY „The Only Truth” (1972); DARK „Round The Edges” (1972)

Małego, zagubionego w szczerym polu miasteczka Alliance, we wschodniej części stanu Ohio leżącego około 30 mil od Akron, zapewne nikt nigdy by nie wspominał, gdyby nie to, że to tam powstał legendarny, trzyosobowy zespół MORLY GREY. Zespół, który najpierw nagrał singla, a potem wydał samodzielnie, w niewielkim nakładzie i za własne pieniądze swój jedyny album „The Only Truth”. Album, który bardzo szybko zniknął. A reedycja na CD, która ukazała się po raz pierwszy po 35-ciu latach w równie niewielkim nakładzie też szybko zniknęła. Podobnie jak zespół…

Trio MORLY GREY założyli bracia Roller: Tim (gitara, śpiew) i Mark (bas i śpiew). Składu dopełnił perkusista Paul Cassisdy, którego wkrótce zastąpił Bob LaNave. Co ciekawe, obaj perkusiści grają na tej płycie – pierwszy na stronie „A”, LaNave zaś na stronie „B” oryginalnego LP.

MORLY GREY "The Only Truth" (1972)
MORLY GREY „The Only Truth” (1972)

Płyta  „The Only Truth”  nagrana w dwóch różnych studiach, to (wciąż) psychodeliczny, ciężki, ze wszech miar  gitarowy rock z progresywnymi wpływami, mająca coś z klimatów opisywanej już przeze mnie płyty „Dead Man” grupy Josefus, wczesnych Grand Funk, Dust, czy J.D. Blackfoot. Gitary powalają. Przebojowe riffy, różnorodne solówki, oraz pomysłowo wykorzystane efekty wah wah sprawiają, że to gitarzysta wybija się na plan pierwszy. Granie bardzo „amerykańskie”, czyli osadzone w ramach bluesa, ale mocne, gdyż MORLY  GREY potrafi porządnie przyłożyć. Fenomenalny „Our Time” z częstymi zmianami tempa i szybkimi solówkami, czy otwierający płytę, bezkompromisowy „Peace Officer” są tego znakomitym przykładem. Bywa też jednak nieco spokojnie, wręcz melancholijnie („Who Can I You Are”), czy też balladowo jak w „A Feeling For You”. Płytę kończy 17-minutowa suita „The Only Truth” w której grupa zbliża się do fenomenalnej Star Storm („Gwiezdnej Burzy”) z drugiej płyty UFO tyle, że tu jest bardziej „odjazdowo”,  zdecydowanie bardziej psychodelicznie. Z tego pejzażu gitarowych dźwięków nieoczekiwanie wyłania się dyskretnie piosenka z czasów wojny secesyjnej „When Johny Comes Marching Home”. Naprawdę doskonała płyta, przy muzyce której nie można się nudzić. Uczta dla wszystkich kochających starocie i surowe początki hard rocka do tego brzmiąca jakby nagrano ją w magicznym 1969 roku.

Oryginalny, czarny krążek kosztuje 1000 $ i jego kupno pozostaje raczej w sferze marzeń przeciętnego kolekcjonera płyt. Warto więc potrudzić się i poszukać dużo tańszej reedycji na CD. Na całe szczęście amerykańska niezależna wytwórnia płytowa Sundazed wydała tę płytę na srebrnym krążku w 2010 roku dodając do podstawowego materiału pięć  nagraniowych rarytasów. Są to trzy, nigdy wcześniej nie publikowane, utwory zarejestrowane podczas pierwszej sesji nagraniowej w 1971 roku w Cleveland Recording, oraz jedyny singiel zespołu nagrany 6 listopada 1970 r.  a wydany kilka miesięcy później przez małą wytwórnię Starshine Records. W sumie otrzymaliśmy blisko pół godziny dodatkowego i rewelacyjnego muzycznego materiału!

Rok po wydaniu płyty grupa przystąpiła do nagrywania kolejnej, która miała nosić tytuł „The Roller Bros. Band”.  Nagrała też materiał na płytę koncertową. Niestety żadne z tych nagrań nigdy nie zostały wydane i choć bracia Rollerowie próbowali w latach 90-tych reaktywować zespół raz jeszcze ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Brytyjski zespół DARK powstał w 1968 roku. Początkowo występowali w klubach jako trio, a następnie jako kwartet. Swoje nagrania zrealizowane własnym sumptem  w lipcu 1972 r. w Northhampton wydali na płycie „Round The Edges” w ilości…  60 sztuk! Nie dziwi zatem fakt, że dziś jego status jest niemal legendarny i w bardzo dobrym stanie wart jest – UWAGA – około 7000  (słownie: siedem tysięcy) dolarów!!!

DARK "Round The Edges" (1972)
DARK „Round The Edges” (1972)

Muzyka zawarta na tej płycie: surowa, tajemnicza, na swój sposób posępna (choć nie mroczna jak sugeruje nazwa grupy) zadowoli wszystkich miłośników rockowych poszukiwań i gitarowych szaleństw. Znajdują się tam prawdziwe perełki, które zachwycają swym specyficznym nastrojowym klimatem. Otwierający całość „Darkside” to kawałek krystalicznej doskonałości. Czysta gitara i sekcja w tle tworzą podkład pod melodyjny, choć nieco beznamiętny, jakby wypruty ze wszelkich emocji głos wokalisty i gitarzysty Steve’a Gilesa.  Po chwili wchodzą gitary wykorzystujące efekty typu fuzz i oddają się szaleńczym improwizacjom. Jak dla mnie to  jeden z tych najlepszych gitarowo – psychodelicznych utworów jaki został nagrany przez undergroundowy zespół w Anglii w tamtych latach! W solówkach wykorzystywany jest też efekt wah wah, przez co jest jeszcze ostrzej, drapieżniej i bardziej psychodelicznie („Maypole”). Dużo solówek i riffów zawiera utwór „Live For Today”, gdzie pod koniec utworu gitarzyści dają prawdziwego czadu. Drugim gitarzystą w DARK był bowiem Martin Weawer. Z kolei w tajemniczo zatytułowanym „R C 8” sekcja rytmiczna Clive Thorneycraft (dr) i Ron Johnson (bg) ładnie zahacza o bluesowe rytmy, co jest świetnym punktem wyjścia dla zmagań gitarzystów. Ich gra unisono przypomina mi patenty Wishbone Ash. Płyta kończy się mocnym akcentem, albowiem „Zero Time” to psychodelia z gitarowymi atrakcjami w tle. Doskonałe zakończenie jednego z najlepszych i najbardziej nieosiągalnych albumów  wśród brytyjskich tzw. „private pressings”.

Kompaktowa edycja płyty wydana w 2003 r. przez Kissing Spell zawiera cztery bonusy nagrane w 1971 roku, w tym przebojowy „In The Sky”, trwające łącznie ok. 20 minut.

Te dwa albumy, wydane w tym samym, 1972 roku, warte są poznania i niewątpliwie będą ozdobą każdej szanującej się domowej płytoteki.