ELMER GANTRY’S VELVET OPERA: „Long Nights Of Summer. The Elmer Gantry’s Velvet Opera Antology” (1968-1969)

Los bywa przewrotny i niesprawiedliwy czego doskonałym przykładem jest zespół o bardzo długiej nazwie ELMER GANTRY’S VELVET OPERA (dla ułatwienia będę używał skrótu EGVO). Długo można by zastanawiać się dlaczego ci goście, pionierzy brytyjskiej psychodelii nie osiągnęli sukcesu na jaki zasługiwali? Osobiście bardzo mnie to boli tym bardziej, że w wielu brytyjskich miastach mają status zespołu kultowego, a na dwóch wydanych w epoce płytach znajduje się wiele wspaniałych utworów, których nie sposób przeoczyć. Tak więc bardzo ucieszyłem się kiedy 29 lipca 2022 roku wytwórnia Grapefruit Records wypuściła na rynek pierwszą w historii kompletną antologię ich nagrań zebranych na trzech płytach CD.

Front okładki 3-płytowego boxu wydanego przez Grapefruit Records (2022)

Zanim dobiorę się do zawartości boxu na początek kilka faktów z historii grupy, Powstali w połowie lat 60-tych jako The Five Proud Walkers w składzie: Richard „Hud” Hudson (perkusja), John Ford (bas), Colin Forster (gitara), Dave Terry (wokal, harmonika ustna), oraz Jimmy Horrocks (organy, flet). Przez jakiś czas koncertowali, grając materiał oparty na bluesie i soulu. The Five Proud Walkers doświadczyli muzycznego objawienia na koncercie w Eel Pie Island w marcu 1967 roku, kiedy byli suportem dla rodzącej się wówczas undergroundowej sensacji, Pink Floyd. Eksperymenty Floydów z wykorzystaniem świateł i elektroniki uświadomiły im, że przyszłość leży w psychodelii i diametralnie zmienili swój styl oraz nazwę na Velvet Opera. Każdy z muzyków wiedział jak obchodzić się ze swoim instrumentem, co w połączeniu z talentem dało eksplozję wzorowych psychodelicznych dźwięków. Któregoś dnia na próbę spóźnił się frontman zespołu, co raczej mu się nie zdarzało. Kiedy w końcu dotarł zamarli na jego widok; Dave pojawił się w długiej czarnej pelerynie, białej peruce i kapeluszu kaznodziei wyglądając jak Burt Lancaster grający rolę kaznodzieja, Elmera Gantry’ego (fikcyjny bohater powieści Sinclaira Lewisa) w filmie z 1960 roku. Żartom kolegów nie było końca, ale Terry nic sobie z tego nie robił. Mało tego – powiedział, że od teraz nazywać się będzie Elmer Gantry, a zespół Elmer Gantry’s Velvet Opera. Pod nowym szyldem zadebiutowali w The Electric Garden (później przemianowanym na Middle Earth) w Covent Garden w lipcu 1967 roku. To właśnie wtedy zespół opuścił Jimmy Horrocks niezadowolony z nowego kierunku, chociaż zdążył pojawić się na ich pierwszym singlu.

EGVO. Od lewej: Colin Foster, Richard Hudson, Elmer Gantry, John Ford (1968)

Grupa zaczęła zdobywać coraz większą rzeszę fanów występując w londyńskich klubach i na uniwersytetach w całej Wielkiej Brytanii. Od czasu do czasu grali w Speakeasy, gdzie jamował z nimi Jimi Hendrix, a także Jeff Beck i Eric Burdon. Dobre wieści rozchodzą się szybko, więc szefowie CBS Records nie tracąc czasu migiem podpisali z nimi kontrakt czego owocem był singiel „Flames” wydany w listopadzie 1967 roku. Płytka była dostępna w szafach grających w całej Wielkiej Brytanii i cieszyła się popularnością wśród niektórych DJ-ów z Johnem Peelem na czele. Piosenkę wykonywali też różni inni artyści, w tym Led Zeppelin w swoim wczesnym okresie (tak na marginesie – Robert Plant powrócił do niej podczas tourne w latach 2001-2002). Niestety, dla przeciętnego radiowego odbiorcy „Flames” wyprzedziło swoje czasy i pomimo dobrych recenzji udało się mu osiągnąć jedynie 30 miejsce na listach przebojów. Mimo to wytwórnia zaufała zespołowi i wydała im dwa kolejne single: „Mary Jane” (maj’68) i „Volcano”(styczeń’69). Ten pierwszy to pyszny kawałek angielskiej psychodelii porównywalny z takimi utworami jak „Arnold Layne”, Pink Floyd „Hole In My Shoe” Traffic, a nawet „Strawberry Fields Forever” The Beatles. Faceci od cenzury mieli na nich baczenie – zidentyfikowali w nim odniesienia do narkotyków i piosenka została usunięta z playlisty Radia BBC. Nie przeszkadzało to w niczym Johnowi Peelowi, który tak się nimi zachwycił, że EGVO pojawili się w jego radiowej audycji „Top Gear” jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu. Ten ukazał się w lipcu 1968 roku.

Album składa się prawie w całości z oryginalnego materiału – jedynym wyjątkiem jest szalona wersja utworu „I Was Cool” Oscara Browna Jr. Każda z trzynastu piosenek ma genialne, wpadające w ucho chwytliwe wokale, ale kiedy zespół gra „Walter Sly Meets Bill Bailey” wymiękam. To jedyny instrumentalny utwór będący psychodelicznym, rockowym jamem, w którym chrupiące dźwięki gitary tworzą jedną imponującą melodię. Po intro, w którym Elmer przedstawia swoich kolegów album przechodzi w zaskakujące brzmienie kosmicznego freakbeat z hipnotyzującym „Mother Writes”. Piosenka chwyta ze wszystkich stron i w żaden sposób nie chce puścić. Ci geniusze wzięli kilka patentów z cięższych utworów  tamtych czasów, takich jak „Manic Depression” The Jimi Hendrix Experience, czy „Summertime Blues” Blue Cheer i stworzyli własne niepodrabialne brzmienie. Niezwykłe! Jeśli jednak ciężkie tony komuś nie pasują to  wirująca podróż w „What’s The Point Of Leaving” w barokowym stylu zadowoli najwybredniejszego słuchacza, a jego melodia utknie w pamięci na wiele dni. Obok „Flames” to prawdopodobnie dwa najbardziej chwytliwe utwory na tym albumie, przy czym „Flames” ma tak wspaniały refren, że znalazłby się wysoko na mojej liście ulubionych refrenów wszech czasów! Razem z My White Bicycle” grupy Tomorrow to jedne z najlepszych piosenek o jeździe na rowerze… Uwielbiam też lekki, makowy i porywający „Lookin’ For An Easy Life” i naładowany smyczkami „Long Nights Of Summer” na zawsze kojarzący się z latem i wakacjami. Obrazy w tekstach są wspaniałe, a sposób w jaki Elmer je wykonuje wywołują gęsią skórkę. Tyczy się to także bujnego Reaction Of A Young Man” – opowieścią Elmera o dylemacie młodego mężczyzny próbującego zakończyć romantyczny związek ze znacznie starszą, zamężną kobietą. W innym miejscu, w uroczej piosence „Air”, będącej połączeniem The Incredible String Band z The Beatles Richard Hudson gra na sitarze, zaś singlowe „Flames” i „Mary Jane” powracają raz jeszcze tym razem w nieco bardziej punkowej formie.

„Elmer Gantry’s Velvet Opera” to znakomity album, który powinien zostać klasykiem na miarę „The Piper At The Gates Of Dawn” Pink Floyd. Krytycy go pokochali, ale publiczność była w większości apatyczna i album niestety sprzedał się marnie. W pudełkowym zestawie oryginalny album stereofoniczny znajduje się na płycie Nr. 1. z zachowaniem kolejności nagrań, podczas gdy nigdy wcześniej niepublikowana (z wyjątkiem formy promocyjnej w USA) wersja monofoniczna znajduje się na płycie Nr. 2. W przypadków takich wydań wisienką na torcie są bonusy tak bardzo przeze mnie kochane. Pierwsze trzy single zespołu: „Flames/Salisbury Plain”, „Mary Jane/Dreamy” i „Volcano/A Quick B” znalazły się na pierwszej płycie i są rewelacją. Wersja „Flames” jest bardziej wyważona i kontrolowana niż wersja, która promowała album i łatwo zrozumieć, dlaczego tak wiele ówczesnych zespołów, w tym podrywający się do lotu Led Zeppelin zdecydowało się włączyć ją do swojego repertuaru… „Salisbury Plain” jest marzycielski, psychodeliczny i niezwykle zaawansowany jak na swoje czasy, „Mary Jane” – chwytliwy, przyjemny i zgodnie z tradycją psychodelicznych singli pełen fragmentów, do których z wielką chęcią wraca się po kilku przesłuchaniach, zaś „Dreamy” to narkotyczny i zachwycający folk. Trzeci singiel, „Volcano”, ma ciekawą historię. Piosenka jest dziełem duetu Howard/Blaikley, który stworzył wiele muzycznych perełek wykonawcom takim jak The Tremeloes, Lulu i Petula Clark. Zespołowi nie podobało się nagranie tej piosenki, a komercyjna porażka singla była jednym z powodów, które przyspieszyły rozpad EGVO. Z perspektywy czasu „Volcano” wcale nie jest nieprzyjemny; jest hałaśliwy i rockowy chociaż szczerze powiedziawszy nie jest to numer na miarę „Flames” ani „Mary Jane”, a biorąc pod uwagę emisję na antenie i dużą dozę szczęścia, mógł to być przełomowy hit, na który EGVO tak bardzo zasłużyło.

Inne perełki wśród bonusowych utworów z pierwszej płyty to „Talk Of The Devil”, doskonały bluesowy numer, napisany przez Erica Woolfsona na potrzeby filmu z 1967 roku; pełen uczuć popowy „And I Remember” – pozostałość po Five Proud Walkers, a „The Painter” (piosenka, która była brana pod uwagę jako potencjalny solowy numer Elmera Gantry’ego) galopuje w sposób, który przypomina mi „Ride My Sea-Saw” The Moody Blues. Wszystkie dodatkowe utwory na płycie Nr.2. pochodzą z sesji Top Gear z listopada 1967 roku podczas której wykonano przedpremierowo kilka utworów z nadchodzącego debiutanckiego albumu, oraz z kwietnia i maja 1968. Ta ostatnia zasługuje na szczególną uwagę ze względu na wykonanie „I Feel Like I’m Fixing To Die Rag” Country Joe And The Fish, oraz dość oryginalną interpretację All Along The Watchtower” Boba Dylana..

Na chwilę wróćmy do historii zespołu, bo tu działy się nieciekawe rzeczy. Wśród muzyków wybuchły nieporozumienia skutkiem czego jako pierwszy grupę opuścił gitarzysta Colin Forster jeszcze zanim debiutancki album trafił do sklepów. Jego miejsce zajął były członek High Society, Paul Brett. Jakby tego było mało zdegustowany słabą sprzedażą singla „Volcano” Elmer na początku 1969 roku  ogłosił, że również odchodzi. To było jak zamach stanu. Po takich stratach do współpracy zaproszono folkowo-bluesowego gitarzystę Johnny’ego Joyce’a. Cała czwórka postanowiła też wrócić do swej pierwotnej nazwy – Velvet Opera.

Velvet Opera. Od lewej: Hudson, Joyce, Ford, Brett (1969)

Pojawienie się nowych muzyków spowodowało, że grupa zmieniła muzyczny styl mieszając ze sobą takie gatunki jak blues, folk, country/bluegrass i wczesny prog. Singiel „Anna Dance Square” zawarty również na płycie Nr. 3. antologii był pierwszym wydawnictwem Velvet Opery i zapowiedzią debiutanckiego albumu  Ride A Hustler’s Dream”, który ukazał się we wrześniu 1969 roku. I znów, podobnie jak w przypadku krążka EGVO, również i on został dobrze przyjęty przez krytykę tyle, że jego sprzedaż była kolejnym rozczarowaniem. Pod koniec 1969 roku grupa doświadczyła ostatecznej utraty dynamiki i na początku 1970 zespół opuścił basista John Ford, a wkrótce potem perkusista Richard Hudson. W maju 1970 obaj stali się pełnoprawnymi członkami The Strawbs.

Front okładki płyty „Ride A Hustler’s Dream” (1969)

Trzecia płyta antologii „Long Hot Nights Of Summer” skupia się na „Ride A Hustler’s Dream” i (co może być zaskakujące jak na zespół, który był bliski zapomnienia) jest to świetny album. Pojawiły się oznaki tętniącego życiem folk rocka z mnóstwem zaraźliwych melodii, które Hudson i Ford rozwinęli później w The Strawbs, To  dowód na to, że muzycy zespołu nigdy nie odcięli się od swoich korzeni, a bogata produkcja była wyraźnym krokiem naprzód w stosunku do brzmienia poprzednika. Do moich ulubionych zaliczam głośny dwunastotaktowy „Statesboro Blues” – najwyraźniej także ulubiony kawałek Johna Peela. „Black Jack Davy” jest fajną adaptacją tradycyjnej szkockiej ballady, zaś „Raga” z odrobiną psychodelii to ciekawe połączenie indyjskiego i zachodniego stylu pop z Hudsonem na sitarze. No i „Warm Day In July” – mój szczególny faworyt będący przyjemną i sielankową folkową piosenką z pięknymi solówkami na flecie i gitarze. Płytę zamyka bardzo interesująca wersja „Eleanor Rigby”. Klasyk McCartneya w wersji instrumentalnej to zarazem najbardziej progresywny utwór na płycie, z gitarą akustyczną i elektryczną i z mnóstwem dzikich solówek. A wszystko to na tle dudniącego basu i trzaskającej perkusji. Jednym słowem, majstersztyk!

Dodatkowe utwory z płyty Nr. 3. nie do końca odpowiadają standardom dwóch poprzednich, ale wciąż jest tu trochę dobrych rzeczy… Singiel „Anna Dance Square” wraz ze stroną „B” „Don’t You Realize” sprawił, że zacząłem się zastanawiać: gdyby okoliczności były tylko nieznacznie inne, czy zespół mógłby mieć w rękach hitową petardę? Wszak „Statesboro Blues” i „Water Wheel” nagrane w maju 1970 roku u Johna Peela dla BBC pokazały, że mimo bliskiej agonii Velvet Opera był potężnym zespołem. Z drugiej strony gdy dotrzemy do singla „She Keeps Giving Me These Feelings”„There’s A Hole In My Pocket” spółki Hudson/Ford wszelkie przeczucie zbliżającej się śmierci stają się oczywiste.

Zawartość boxu „Long Nights Of Summer” (2022)

Po upadku zespołu jego członkowie byli dość aktywni. Colin Forster i Colin Bass (zastępca Forda, który wskoczył na statek w 1970 roku) wraz z członkami Tintern Abbey utworzyli nową wersję Velvet Opera, ale nie trwało to długo…. Elmer założył Elmer Gantry Band, zanim dołączył do obsady musicalu „Hair”, a następnie nawiązał współpracę z Mickiem Fleetwoodem i The Alan Parsons Project. W 1974 roku wraz z gitarzystą Curved Air, Kirbym Gregorym, założył rockowy Strech, który z przerwami działa do dziś… W 1973 roku Ford i Hudson po odejściu z The Strawbs utworzyli własną grupę, Hudson-Ford, z Chrisem Parrenem na klawiszach, Mickey’em Keenem na gitarach i Gerrym Conwayem na perkusji działając na scenie pięć lat w czasie których nagrali sześć płyt. Na listach przebojów odnieśli sukces singlami „Pick Up The Pieces” (8 pozycja) i „Burn Baby Burn” (15 miejsce) wydanymi odpowiednio w 1973 i 1974 roku. Szkoda, że tego sukcesu zabrakło kilka lat wcześniej…

Jak zwykle Grapefruit/Cherry Red Records poszaleli na punkcie opakowań. Każda z trzech płyt znajduje się w osobnej okładce będącą repliką oryginalnego wydania. Mamy też wspaniałą książeczką zawierającą szczegółowe notatki Davida Wellsa z mnóstwem fascynujących zdjęć archiwalnych. Miło jest widzieć, że Elmer Gantry’s Velvet Opera w końcu zdobywa uznanie na jakie zasługiwała jego pionierska twórczość z przełomu lat 60 i70-tych. Wierzę, że kompilacja „Long Nights Of Summer” przypadnie do gustu każdemu, kto z tą grupą o tajemniczej nazwie zetknął się po raz pierwszy, a także wszystkim, którzy lubią dobrą jakość, angielską psychodelię i retro-pop, którego w tym przypadku trudno do końca zdefiniować.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *